2 dzień w Zubrzycy Górnej zaczął się ulewą. Z półgodzinnym opóźnieniem wyruszyliśmy na szlak. Autobus podwiózł nas do wsi Lipnica Wielka - Kiczory. Ruszyliśmy zielonym szlakiem na wschód błotnistą drogą. Wkrótce ujrzeliśmy szeroko rozlaną rzeczkę Kiczorkę. Robert i Andrzej zdjęli buty i przeszli niezbyt głębokim, bo po kostki, brodem. Ja przeszłam spokojnie po kamienistym dnie w butach. Reszta przeprawiała się po drągach, a niektórym nawet udało się pod koniec zbudować z deski kładkę. Gdy odnalazła się Bożenka, która pokonała dwa strumienie ruszyliśmy pod górę. Krowy tak nas zaaferowały, że nie zauważyliśmy skrętu w lewo i dopiero na asfalcie we wsi Lipnica Mała przed kościołem Robert ogłosił powrót do szlaku. Dalej już szło się grzbietem z widokami na Tatry coraz lepiej widocznymi od Tatr Bielskich przez Giewont do Tatr Zachodnich. Odpoczęliśmy wśród drzew na górze Koci Zamek 711 m n.p.m.. Przynajmniej przez chwilę bez wiatru, bo cały czas mocno wiał nam w twarz. Nic dziwnego, że gdy zeszliśmy Lipnicy Małej w jej południowym końcu, mieliśmy dość marszu, a że obiad o 15-tej, to zapadła decyzja powrotu do Górskiej Leśniczówki. Poprzedniego dnia mieliśmy na obiad gulasz z jelenia, więc ciekawi czekaliśmy na nowe smakołyki.
Przeszliśmy około 8,5 km, podejść 120m, zejść 212m, z winy małej dokrętki.
H.R.