Wpisany przez Halina Rydzyk   

Bieszczady - Jabłonki

10-12  październik 2008

1 dzień; 11.10.2008 sobota: Rabe 520m,  „Gołoborze” za Rabiańskim Potokiem, Chryszczata 998m, Jeziorko Duszatyńskie 740m, Przełęcz Żebrak 812m, Jaworne 992m, Kołonice, Jabłonki 550m
trasa ok. 23km, od godz. 8,30 do 18-tej.
2 dzień; 12.10.2008 niedziela:  Dołżyca 560m,  Horodek,  Łopiennik 1069m, 890m, Durna 979m, Berdo 890m, Przełęcz 740m, Walter 836m, Jabłonki 550m Pomnik gen. K. Świerczewskiego
trasa ok. 12km od godz.10,20 do 16-tej.

pomnik

Wyjechaliśmy w piątek po 17-ej. W autobusie zabrakło miejsc dla chętnych, którzy chcieli zobaczyć jesienne kolory w Bieszczadach. Z winy ciągłych remontów dróg ze środków UE, dojechaliśmy do Jabłonek z opóźnieniem. Czekało na nas młodzieżowe  schronisko. 14-to osobowe pokoje z piętrowymi łóżkami. Stół na korytarzu, kafelki w łazienkach.

11.10.2008 sobota:
Wstawaliśmy gdy jeszcze było ciemno za oknami. Autobus dowiózł nas do Raby szutrówką 3 km od głównej szosy. Za Rabiańskim Potokiem wspięliśmy się na strome zbocze, by obejrzeć zwalisko kamieni „Gołoborza”. Droga doprowadziła nas do żwirowiska wśród łąk otoczonych górami. Tu większość poszła dalej żółtym szlakiem ku Przełęczy Żebrak. Podobno tam zamarzł włóczęga żebrzący po okolicy. Mocniejsza grupa ruszyła słabo oznaczonym zielonym szlakiem ku Chryszczatej. Drzew z kolorowymi liśćmi było coraz więcej, a szlak wznosił się łagodnie. Dopiero po odpoczynku przy sośnie weszliśmy na stromą ścieżkę wśród świerków, a później buków dorodnych, starych, powykręcanych.
Na szczycie 998m czekał na nas betonowy obelisk 3 metrowej wysokości. Pogoda była słoneczna, dobrze się szło, więc mała grupka odłączyła się za zgodą Jacka i pomknęła w kierunku Jeziorka Duszatyńskiego. Zajrzeliśmy na cmentarz z I-szej wojny światowej, a czerwony szlak prowadził coraz stromiej w dół. Miało być 1,5 km, ale było ze dwa. W końcu ujrzeliśmy rozległą toń jeziorka w której malowniczo odbijały się kolorowe buki i jawory, przeplatane świerkami. Powrót był bardziej męczący, od drzewa do drzewa. Ale nie żałowaliśmy wysiłku, bo długo będziemy pamiętać ten uroczy zakątek w środku gór, na trasie do Komańczy.
Czekał tylko Jacek. Po odpoczynku ruszyliśmy na południe długim grzbietem Chryszczatej. Lekko w dół, później pod górę i tak na przemian do Przełęczy Żebrak. Dogonił nas pies z białymi tęczówkami, i towarzyszył nam, gdy mijali nas kilkakrotnie jego właściciele. Podejście na Jaworne było bardziej, lub mniej strome i ucieszyliśmy się widząc w końcu słupek szczytu. Na grani wystawały kamienne ostańce, ale trzeba było iść dalej.  Teraz schodziliśmy bardzo stromo w poprzek zbocza. Tworzyliśmy małą grupkę, która dodawała sobie otuchy. Pozostali byli pewno już w Jabłonnej. Księżyc wschodził na niebieskim niebie, gdy dochodziliśmy do wypalarni węgla drzewnego w Kołonicy. Kotlet z ziemniakami i herbata miały nam dodać sił, ale dla niektórych było to mało. Pozostało pośpiewać przy ognisku, by miło zakończyć wieczór.  Ale bez gitary szybko się zniechęciliśmy. W nocy ciągle ktoś chrapał i kogoś budził.

12.10.2008 niedziela:
Ranek był spokojniejszy, bo wyjazd godzinę później. Bagaże możemy zostawić. W sklepie straciliśmy sporo czasu, a w Dołżycy utrwalaliśmy ostatnie chwile Karczmy „Cień PRL-u”. Zamiast o 9-ej, wyszliśmy na trasę o 10.20 . Powoli mijałam kolejne osoby, które wybrały trasę przez Łopieninkę. Po wschodniej stronie Horodka na drzewach zachowały się złote, pomarańczowe i czerwone liście, zachęcające do zdjęć. Było  bardzo stromo i dopiero łagodniej szło się na zboczu Łopiennika wśród skalnych ostańców. Sam szczyt ukryty był wśród bukowych krzaków, przy długiej łące. Niestety słaba widoczność utrudniała obserwację szczytów na horyzoncie. Słońce świeciło, ale wiał mroźny wiatr. Współczuliśmy Łazikom, którzy wspinali się na odsłonięte połoniny Caryńskiej.
Po odpoczynku w kilkanaście osób ruszyliśmy w kierunku Durnej. Stromo w dół zbiegaliśmy wspierając się o buki i łuszczącą się korę wiekowych jaworów. Ostańce skalne zdobiły kolejne wzniesienia, Robert pokazywał różne paprotki. Na słonecznym szczycie pokrytym brązowymi liśćmi bukowymi, znaleźliśmy czapkę Mariana. Kolejna polana nagrzana słońcem, za zejściem do bazy w Łopience, zachęciła nas do półgodzinnego odpoczynku. Z żalem podnieśliśmy się z błogiego lenistwa. Kolejny zakręt na zielonym szlaku uzmysłowił nam, że szczyt Durnej dopiero przed nami, a czasu coraz mniej. Zdjęcie wśród buków Durnej i dalej już bieg drogą w kierunku Berdo. Nareszcie na jego zboczu ujrzeliśmy pierwszych turystów. Teraz stromo zbiegaliśmy do asfaltówki u podnóża.
Mogliśmy nią obejść ostatnią górę, ale zaryzykowaliśmy zimny obiad i znów stromo wspinaliśmy się na Waltera. Pot rosił liście, gdy próbowałam łapać oddech. Do rezerwatu cisów już nie poszliśmy. Chwila oddechu na łagodnym grzbiecie i zaczęło się pionowe zejście w dół. Każdy radził sobie jak umiał. A buki rosły tu rzadko, buty ślizgały się na liściach. Momentami trzeba było schodzić na czworakach tyłem. Kto tak wymyślił zejście? Daliśmy radę i jeszcze bagienko trzeba było pokonać przed szutrówką. O 16-tej byliśmy w schronisku. Obiad czekał, a nasi koledzy zeszli łatwiejszą trasą godzinę przed nami.
Piękne są nasze Bieszczady. Podziwialiśmy mijane kolorowe zbocza gór. Mieliśmy piękny zachód słońca wracając do Stalowej Woli, a później księżyc tworzył srebrne wzory na niebie chowając się za malowniczymi chmurami, lub oświetlając je z boku.
Ryżyk

Jeziorka Duszatyńskie - Na zboczu Chryszczatej, na wysokości około 700 m n.p.m. powstały na górnym biegu potoku Olchowatego, dwa małe stawki w wyniku wielkiego osuwiska do jakiego doszło w 1907 roku. Wraz z otoczeniem stanowią Rezerwat „Zwiezło”.

Rezerwat Zwięzło