Beskid Wyspowy – Myślenice
Inne wycieczki

      Chełm, Schronisko na Kudłaczach, Łysina, Lubomir, Plebańska Góra

 29.09 – 1.10. 2017

Organizatorką wycieczki KTK KOMPAS była Lidka Senderowska i Jacek Senderowski. Nocowaliśmy w Myślenicach Zarabie w Pensjonacie „Rekliniec” niedaleko wyciągu krzesełkowego. Były dwa noclegi, dwa śniadania i dwa obiady, drugi we własnym zakresie.

Myślenice są miastem powiatowym nad rzeką Rabą w województwie małopolskim. Zaczątek miasta powstał na zboczu Plebańskiej Góry, nad starym korytem Bysinki. Jak donosi Wikipedia Znajdowała się tu pogańska świątynia, w której oddawano cześć pogańskim bogom. Później źródło ocembrowano i ustawiono kaplicę. Obecnie kaplica jest „Studzienką” pod wezwaniem Matki Bożej Śnieżnej, znajduje się niedaleko kościoła św. Jakuba. Myślenice w przeszłości broniły Krakowa, wtedy stolicy Polski, od południa. Głównym elementem systemu umocnień był zamek w Myślenicach, którego ruiny można obejrzeć u podnóża Góry Ukleiny zwanej Zamczyskiem. Przywilej miasta nadał Kazimierz Wielki. Bywał w nim Kazimierz Jagieło i królowa Jadwiga.

Między Myślenicami a Dobczycami znajduje się długie na 8km jezioro Dobczyckie, będące źródłem wody pitnej dla Krakowa, a przez to niedostępne dla turystów. Można je oglądać jedynie z zapory na rzece Rabie wysokiej na 30m i długiej 617m, lub ruin zamku w Dobczycach.

My mogliśmy podziwiać ten zbiornik wodny z gór, którymi wędrowaliśmy przez dwa dni.

Wiele lat temu z rodzinką siostry Jadzi zawędrowaliśmy na Górę Chełm nieopodal progów wodnych na Rabie w Myślenicach i pamiętam zaskoczenie na widok drogi asfaltowej na szczycie. Otaczające nas malownicze wierzchołki gór sprawiły, że postanowiłam kiedyś tu wrócić. Lata mijały, aż tego roku w KTK KOMPAS powstał pomysł za sprawą Irenki, żeby w ramach zdobywania szczytów Beskidu Wyspowego odwiedzić Myślenice. Bardziej ten teren należy do Beskidu Makowskiego, ale kto by się spierał. Nareszcie mogłam pochodzić wokół Myślenic tym razem pod przewodnictwem Roberta Piotrowskiego.

Na nasze szczęście były to dni słoneczne, tylko rano było trochę zimno +3ºC i wiał mroźny wiatr. Wyjechaliśmy w piątek po południu, by na noc dojechać na nocleg. Od Jeziora Dobczyckiego mgły rozchodziły się polami aż do szosy, którą jechaliśmy do Myślenic. Pokoje przygotowane dla nas były kilkuosobowe i tylko łazienki mieliśmy na korytarzu. Byliśmy jednak tak zorganizowani, że właściwie nie widziałam kolejek pod prysznice. Ja z Andrzejem wstawaliśmy najwcześniej i jeszcze przed śniadaniem wędrowaliśmy po okolicy szukając ciekawych ujęć o poranku. Wokół już drzewa przybierały jesienną żółto- czerwoną szatę, a w lesie znajdowaliśmy przeróżne grzyby i grzybiarzy.

Podczas śniadania o godz. 8:30 mogliśmy oglądać film o tym, jak nasz Pensjonat Rekliniec powstał na ruinach smażalni. Teraz wygląda jak dworek, a na jego ścianach wewnętrznych wiszą różne ciekawe cytaty dostarczone przez rodzinę i przyjaciół właścicieli. Wieczorami zza okien dochodził szum samochodów jadących niedaleką Zakopianką, oraz od wodospadów na progach wodnych Raby. Mnie trochę przeszkadzał uciążliwy sygnał czujnika ruchu zapalającego światło na korytarzu. Ogólnie było bardzo sympatycznie na posiłkach, a wieczorem mogliśmy na poddaszu śpiewać długo turystyczne piosenki przy wtórze gitar Tamary, Jurka i Leszka.

 

1 dzień 30.09.2017 sobota. Myślenice Zarabie, kolejką jedno- krzesełkową na górę Chełm 613m, zielonym szlakiem; wieża widokowa, prywatne obserwatorium, rozdroże pod Śliwnikiem 583m, Działek 622m, Schronisko na Kudłaczach 727m, czarnym szlakiem; Łysina 891m, czerwonym szlakiem; Trzy Kopce 894m, Obserwatorium Astronomiczne im. T. Banachiewicza, Lubomir 904m, Przełęcz Jaworzyce 579m, Węglówka.

Czas przejścia 4:11h trasa = 13,5km podejść = 516m zejść = 550m.

Wg Jurka Kopeczka; Myślenice Zarabie- Chełm = 7 pkt. GOT ( 6 osób szło zielonym.)

              Stacja górna wyciągu Chełm – Węglówka = 18pkt. GOT ( Szliśmy wszyscy. )

Pierwszego dnia w planie był wyjazd kolejką na górę Chełm. Andrzej Kozicki uparł się, że wyjdzie zielonym szlakiem i uzbierało się sześć osób, które zrezygnowały z wyjazdu kolejką jedno- krzesełkową. Wiał zimny wiatr, a że krzesełka znajdowały się poniżej wierzchołek drzew, więc dało się wytrzymać te 20 minut jazdy do góry. Tu mieliśmy przepiękny widok na Myślenice, tak że zrezygnowaliśmy z wykupienia biletów na wieżę widokową.

Na horyzoncie unosiły się jeszcze mgły znad Jeziora Dobczyckiego. Czerwone dachy domów w dole otaczały góry pokryte polami, łąkami i porośnięte lasami. Nas w las poprowadziła asfaltowa droga, którą pamiętałam z ostatniego pobytu.

Ruszyliśmy zielonym szlakiem na wschód. Oczarowała nas biała wieża widokowa, którą spotkaliśmy po 5 minutach marszu.

Pożałowaliśmy, że nie wykupiliśmy wstępu na nią. Pozostało nam zrobić sobie zdjęcie pamiątkowe. Słoneczko już ostro świeciło, a przed nami za łąkami falowały kolejne góry na horyzoncie.

Po asfalcie szło się szybko i wkrótce doszliśmy do domków mieszkalnych. Minęliśmy zamknięte prywatne obserwatorium. Przy kapliczce boczna uliczka schodziła w dół.

Na ogrodzeniu czerwono wybarwiły się liście winogrona. Za siatką ludziki z pniaków brzozowych ucztowały przy stole.

Mijali nas rowerzyści, samochody, spotykaliśmy też pieszych turystów z małymi dziećmi.

W końcu weszliśmy w las drogą leśną. Pod Śliwnikiem spotykały się szlaki. Czerwony szedł w lewo na Ukleinę, my poszliśmy w prawo obok drewnianej kapliczki. Słońce raziło w oczy i trzeba było pilnować się, bo co chwilę rozchodziły się drogi w różnych kierunkach.

Wyszliśmy na łąki i znów przecudne widoki na dolinki i góry zachęcały do chwili wypoczynku. Widzieliśmy Mogielicę, Lubań Wielki, Lubogoszcz, Śnieżnicę i inne trudne do nazwania w tym momencie.

Znów weszliśmy w las tym razem wysoki. Ostry zakręt w lewo pod szczytem i kolejny w prawo grzbietem doszliśmy do kapliczki i za nią pojawiła się polana ze Schroniskiem na Kudłaczach.

Najwyższa pora, bo byliśmy już zmęczeni. Mieliśmy sporo czasu, bo czekaliśmy na grupę Andrzeja, która nas doganiała.

Nareszcie można było zjeść kanapki, lub zamówić coś smakowitego w schronisku.

Leszek mógł spokojnie powiązać sobie buty, bo wiekowe były i odkleiły się obie podeszwy, a czekała nas jeszcze długa droga do przejścia.

Kiedy już wszyscy mogliśmy zrobić sobie zbiorowe zdjęcie, Robert polecił czarny szlak jako łagodniejsze podejście na Lubomir. Początkowo szło się po płaskim, a w cieniu drzew rosły dorodne czerwone muchomory nie nękane przez nielicznych turystów na tym bocznym szlaku. Większość turystów wybierała marsz dalej czerwonym szlakiem. Pozostało nam jednak 300 metrów stromego podejścia wśród krzaków, a później w bukowym lesie. Szliśmy wolno, każdy swoim tempem i spokojnie wszyscy zameldowali się na Łysinie.

Tu już czerwony szlak prowadził nas grzbietem. Z punktu widokowego widzieliśmy małe domki w dolinie. Na szlaku zrobiono z kamiennych płyt ścieżkę, by ustrzec turystów przed błotem. W końcu wśród drzew ujrzałam białą budowlę z kopułą, to było obserwatorium na Lubomirze. Ławeczki przydały się do odpoczynku. Próbowano zmienić plany na zejście zielonym szlakiem, ale wygrał czerwony z szeroką szutrówką, która mimo, że była stroma, to nawet rowerzyści nią wjeżdżali pod górę. Trochę byliśmy zawiedzeni, że nie mogliśmy wejść do obserwatorium, by oglądać słońce za dnia, ale jak wynikało z opisu na płocie trzeba było wcześniej się umówić. Trudno, za to po drodze mijaliśmy tablice informacyjne dotyczące obserwacji gwiazd.

W obserwatorium nie było nikogo, kto wpuściłby nas do środka. Ruszyliśmy więc dalej czerwonym szlakiem obchodząc bokiem duży budynek z okrągłą kopułą na dachu, od którego białych ścian odbijały się promienie słoneczne. Robert zrobił zbiorowe zdjęcie na jego tle i ruszyliśmy w dół.

Znaleźliśmy się na końcu ścieżki dydaktycznej „ Wielcy astronomowie znani i mniej znani.”

Przystanek 8. Obserwatorium astronomiczne na Lubomirze. Pomysłodawcą uruchomienia stacji obserwacyjnej gwiazd był prof. Tadeusz Banachiewicz w 1922r. Na stacji Lubomira odkryto dwie komety; Orkisz w 1925r. i Kaho- Kozik- Lis w 1936r. Na pamiątkę tego odkrycia symbole dwóch komet znalazły się w herbie gminy Wiśniowa. Niestety w czasie II wojny światowej zabudowania zostały spalone, a sprzęt zabrany przez hitlerowców.

22 marca 2003 roku powstał Komitet Odbudowy Obserwatorium Astronomicznego na Lubomirze. Przy wsparciu gminy Wiśniowa uroczyste otwarcie nowego, murowanego obserwatorium odbyło się 6 października 2007r. Obserwatorium współpracuje z uniwersytetami w Toruniu i Krakowie.

Na płocie wisi zaproszenie na wieczorowe pokazy nieba i obserwacje w dzień plam na słońcu. Wystarczy zadzwonić od poniedziałku do piątku 8:00 - 15:00 pod tel. 12.3739090, lub mailowo; Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. .

Przystanek 7. Mikołaj Kopernik. Heliocentryczny model Układu Słonecznego. Kopernik jest najsłynniejszym polskim astronomem. Był też matematykiem, lekarzem, prawnikiem, tłumaczem, ekonomistą. Urodził się w 1473r. Studiował w Krakowie, a później we Włoszech. Osiadł na Warmii. Po latach badań i obliczeń stwierdził, że Słońce jest w centrum Układu Słonecznego, a wokół niego po kolistych orbitach krążą planety, w tym Ziemia, czyli Merkury, Wenus, Ziemia z Księżycem, Mars, Jowisz, Saturn. O Uranie i Neptunie jeszcze nie wiedział. Pierwszy tę teorię potwierdził Galileusz i prawie nie spłonął za to na stosie. Późniejsi badacze stwierdzili, że planety wokół Słońca poruszają się po elipsach i poruszają się nieco szybciej, gdy są bliżej Słońca, a wolniej, gdy są od niego daleko. I tak twierdzi się do dziś.

Szliśmy stromo w dół w wysokim lesie bukowym, a pod górę wjeżdżali rowerzyści, a nawet jakiś pan z dzieckiem na quadzie. Grupa tak szybko pogoniła do przodu, że nie było szans ich dogonić. Ale szlak był widoczny i nie było obawy, że się zgubimy.

Przystanek 6. Tadeusz Banachiewicz- twórca pierwszej stacji obserwacyjnej na Lubomirze Banachiewicz urodził się w 1882 roku w Warszawie. Studiował astronomię w Warszawie i Getynberdze. W 1919r. Został dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Głównie zajmował się gwiazdami zmiennymi zaćmieniowymi. Gwiazdy zmienne pojedyncze lub podwójne z różnych powodów zmieniają swoją jasność. Jeżeli jej jasność zależy od położenia względem obserwatora, nazywa się ją zmienną zaćmieniową.

Przykładem takiej gwiazdy jest Algol z okresem orbitalnym 2,87 doby w gwiazdozbiorze Perseusza.

 Najdłuższy okres orbitalny, bo 27,1 lat ma Epsilon Aurigae w gwiazdozbiorze Woźnicy.

Skręciliśmy w lewo. Teraz szło się już łatwiej, bo łagodnie w dół. Byłam już zmęczona długą trasą i zaczęłam przyśpieszać, żeby szybciej wyjść z lasu. Na mojej starej mapie na samej przełęczy nie było drogi. Kończyła się przed nią i nie wiedzieliśmy, gdzie autokar będzie mógł podjechać.

Przystanek 5. . Kazimierz Kordylewski – odkrywca pyłowych księżyców Ziemi. Kordylewski urodził się w 1903 roku. Księżyce Kordylewskiego, to skupiska materii międzyplanetarnej/ obłoki z drobnych pyłków. Są one położone w punktach libracyjnych układu Ziemia- Księżyc, czyli w punktach równoważenia się sił przyciągania. Podobnie jak Księżyc dwa obłoki pyłowe krążą wokół Ziemi i są w stałej odległości od niego. W każdym Księżycu Kordylewskiego jest ok. 60 miliardów pojedynczych pyłków, lecz są one bardzo małe. W 1 gr. pyłku byłoby 50.000 sztuk, a odległość średnia to 1 km między nimi. Są zbyt ciemne, by je obserwować. Najlepsze fotografie obłoków wykonano z orbity Księżyca w czasie ekspedycji Apolla.

Na końcu szutrówki ujrzałam zamknięty szlaban. Dochodziliśmy do jakiś zabudowań. Przed nami łąki a za nimi szczyty gór w jesiennych barwach.

Przystanek 4. Pulsary- gwiazdy, które można usłyszeć. Gwiazda, nawet 8 razy większa od Słońca, świeci bardzo jasno, ale krótko. ( 10- 50 mln lat) Szybko zużywa swoje paliwo. Kończy się wodór, potem hel i powstają ciężkie pierwiastki aż do żelaza. Jądro gwiazdy zapada się i jest coraz cięższe, gęstsze. Zbudowane jest głównie z neutronów. Powstaje jądro- kulka o średnicy 10- 100km. Pełny obrót pulsara trwa od tysięcznych części sekundy do kilku sekund. Wysyła on w kosmos promieniowanie radiowe, regularne, które można usłyszeć.

Na brzegu lasu czekał na nas Gościniec pod Lubomirem. Zasiedliśmy z ulgą przy stolikach i wkrótce kelnerka przyniosła zamówione kawy przeróżnego rodzaju. Słoneczko świeciło. Można było dojeść kanapki niesione w plecaku. Wkrótce dołączył do nas brązowy kucyk łasy na poczęstunek. Opiekunka- dziewczynka nie była w stanie go odciągnąć, a on był coraz bardziej natrętny. Na szczęście przyszła pani, której udało się go zabrać od nas.

Wypoczęci ruszyliśmy asfaltem w dół obok napisu „Droga prywatna”. Przed nami szczyty Śnieżnicy, Ćwilina, za nimi Mogielicy. Bardziej w prawo długi Lubogoszcz, a na północ pasmo z Grodziskiem i Ciecieniem. Przed nami dachy domostw w dole i drzewa z jabłkami na gałęziach.

Przystanek 3. Aleksander Wolszczan- odkrywca pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego. Urodził się w 1949 roku. Studiował w Toruniu, gdzie zdobył stopień naukowy doktora fizyki. Zajmował się pulsarami. W 1982 r. wyjechał do Bon, a później do Puerto Rico z największym na świecie radioteleskopem o średnicy 305m. I tam dokonał największego odkrycia. Planety, które odkrył w 1991r., krążą wokół pulsara PSR B 1257 + 12 podobnie jak Ziemia i inne planety wokół Słońca. Sygnał radiowy z pulsara zakłócały 3 planety.

Przystanek 2. Czym są komety i dlaczego można je znaleźć w herbie Gminy Wiśniowa. Komety pojawiają się znienacka, towarzyszą nam kilkanaście, kilkadziesiąt nocy i znikają w kosmicznych czeluściach. Jest to ciało niebieskie zbliżające się na krótko do Słońca, a poruszające w układzie planetarnym. Jądro komety składa się z mieszaniny skalno- lodowej. Rozwija się warkocz komety z gazu i pyłu wyrzucanego przez jądro w kosmos.

Najsłynniejsza to kometa Halleya, której obieg wokół Słońca wynosi 76lat. Jest kometą okresową i pojawi się znów w 2061 roku.

Pierwszą kometę na Lubomirze odkrył Lucjan Orkisz. Druga została odkryta przez mieszkańca Węglówki Władysława Lisa, a równocześnie w Japonii obserwował ją Sigeru Kaho, oraz Stefan Kozik w Aszchabadzie. Na ich cześć dwie komety zdobią herb Gminy Wiśniowa.

Przyśpieszyłam licząc na to, że szybko dojdę do celu. Tymczasem mijałam wioskę, a cienie były coraz dłuższe. Na łące pasły się owce. Gdy się obejrzałam ujrzałam znak drogi prywatnej. A więc, żeby dojść na Lubomira szlakiem PTTK trzeba iść drogą prywatną. Mijały mnie nieliczne samochody. W lesie ominęłam grupkę młodzieży idącej pod górę. W końcu parking i zakręt. Okazało się, że przez przełęcz prowadzi szeroka szosa i jest nawet przystanek autobusowy.

Wkrótce zajechał nasz autobus. Kierowca sprytnie zawrócił i długo jechaliśmy wokół gór, by powrócić do Myślenic na obiad.

Wieczorem były śpiewy przy gitarze na poddaszu. Część osób zdążyła odwiedzić centrum.

 

2 dzień 1.10.2017 niedziela. Trzebunia – Sularzówka 354m, zielonym szlakiem; Pod Sularzową 602m, czerwonym szlakiem; kaplica św. Mikołaja, Plebańska Góra 510m, Myślenice rynek 304m, bez szlaku Myślenice Zarabie.

Czas przejścia 3:05h trasa = 10,6km podejść = 275m zejść = 338m.

Wg Jurka Kopeczka; Trzebunia – Zarabie = 13 pkt. GOT ( Szliśmy bez 3 osób.)

Drugi dzień zaczął się znów śniadaniem wspólnym na stołówce. Spakowaliśmy się i znieśliśmy bagaże do autokaru.

Szosą równoległą do Zakopianki dojechaliśmy do Stróży i wysiedliśmy na przystanku, gdzie prowadził zielony szlak wzdłuż Potoku Orawinowskiego. Robert zawrócił nas z szosy i ruszyliśmy na północ mostem nad rzeczką Trzebuńka o kamiennym dnie.

Tego dnia Leszek z rodziną zostali w mieście. Trasa była krótsza, więc mogłam pozwolić sobie na wolniejszy marsz w towarzystwie Czesia.

Podejście było ostre najpierw wśród łąk, a później lasem. Warto było się oglądać na góry za nami. Jako że była wczesna pora, na pajęczynach jeszcze utrzymywała się rosa. Powietrze było rześkie. Nasi czekali co jakiś czas, abyśmy mogli ich dogonić.

Po drodze spotykaliśmy prawdziwki i rydze. Spotkane grzybiarki mówiły, że to podejście nazywają Golgotą, jako, że najbardziej strome. One znają dużo łatwiejsze drogi do miejsc grzybowych.

Dopiero odetchnęliśmy, gdy doszliśmy do czerwonego szlaku pod Sularzową. Słońce świeciło i czekał nas lekki marsz prawie po równym, ale ciągle w dół, jednak musieliśmy omijać kałuże błota.

Szlak był dobrze oznaczony więc każdy szedł swoim tempem. Piękne czerwone muchomory spotykaliśmy i inne tajemnicze grzyby.

Na Górze Plebańskiej, w środku lasu zaskoczyła mnie piękna kaplica św. Mikołaja z 1782r. Wystawiona została przez pasterzy. Powiększono ją w 1945r. dla uczczenia spotkania w tym miejscu Polskich Partyzantów.

Chwilę odpoczęliśmy na ławkach i znów ruszyliśmy w dół. Zaczęły się zarośla. Oto wychodziliśmy na punkt widokowy z krzyżem nad Myślenicami.

W dali widzieliśmy Jezioro Dobczyckie. Na krzakach były owoce dzikiej róży, głogu. Tarniny owoców nie było. Minęłam w pędzie wysoki pniak z kapliczką, pozostałość po wiekowej Zielonej Lipce, jaka zdobiła to miejsce. Śpiewaliśmy o niej piosenkę i jest ona w herbie Myślenic. Chwilę czekaliśmy na granicy miasta, by wspólnie wejść na rynek. Mieliśmy wrócić do autobusu, który czekał przy pensjonacie Rekliniec. Ale nie mogliśmy sobie odmówić czasu na lody i kawę.

Część naszych poszła wcześniej na obiad. W rynku drzewa miały piękne odcienie jesieni, stada gołębi przelatywały nad naszymi głowami.

Gęsiego szliśmy uliczkami do rzeki Raba. Za mostem w parku było sporo ludzi. Parkingi były zastawione samochodami. W restauracji udało się znaleźć miejsce i wkrótce zamawialiśmy, co każdemu pasowało do lampki pysznego wina. Czas oczekiwania 40 minut, ale warto było.

Punktualnie o 16-tej ruszyliśmy w drogę powrotną przez Dobczyce. Wkrótce większość zapadła w drzemkę poobiednią. Do Stalowej Woli dojechaliśmy około 20-tej. Na niebie jasno świeciła połówka księżyca przygaszając swoim blaskiem gwiazdy.

Halina Rydzyk