Beskid Niski- Wysowa
Inne wycieczki,(woj. podkarpackie).
07-08.03.2015
7 marca 22 osoby przeszły 14km górami po śniegu; Hańczowa (470m), czerwony szlak; Ropki, żółty szlak; Biała Skała (903m), Ostry Wierch (938m), czerwony szlak; Przełęcz Cigelka (650m), zielony szlak; Wysowa Zdrój (520m). W sumie podejść było 605m. GOT= 18pkt.
8 marca 2015. W 25 osób przeszliśmy 8km; zielony szlak; Wysowa (520m), Kozie Żebro (847m), Przełęcz pod Kozim Żebrem, czerwony szlak; Hańczowa (470m). Podejść było 346m. Razem punktów GOT= 11pkt. Przejazd do Ciężkowic i zwiedzanie Skamieniałego Miasta – GOT= 8pkt
Organizatorką dwudniowej wycieczki do Wysowej była Irena Jabczyk. Trudnymi szlakami po śniegu wokół Wysowej prowadził nas Jurek Kopeczek. Mogliśmy przeżyć jeszcze dwa dni zimy, gdy w Stalowej Woli wiosna już dawała o sobie znać.
Pierwszego dnia przez całą trasę prowadził nas ciemnobrązowy pies rasy ogar z tabliczką na której było imię, i jak się na koniec wycieczki okazało też nr telefonu właścicieli. Zadzwoniliśmy po nich, gdy widzieliśmy, że pies jest zmęczony i obawialiśmy się, że może nie trafić do domu.
1 dzień. Autobus zatrzymał się w Hańczowej, przy drodze asfaltowej, którą czerwony szlak biegł w kierunku widocznych na horyzoncie gór. Widząc błoto i resztki śniegu zakładaliśmy ochraniacze. Kierunkowskaz wskazywał, że do Ropek mamy 5km.
W dolinie Ropy pozostała drewniana cerkiew w Hańczowej. Mijaliśmy malownicze kapliczki wśród łąk. Na rozdrożu skręciliśmy w lewo. Dołączył niebieski szlak. Znaleźliśmy się na ścieżce Nordic Walking wyznaczonej na pograniczu polsko- słowackim. Po lewej stronie malowniczo rozlewały się wody dopływu Ropy.
We wsi Ropa podzieliliśmy się na dwie grupy. Irenka poprowadziła w lewo, łatwiejszą trasą u podnóża gór. Była to trasa lżejsza i krótsza dla mniej wytrzymałych, prowadziła trawersem u podnóża pasma Ostrego Wierchu.
My poszliśmy za Jurkiem w kierunku przełęczy Perehyba w liczbie 22 osób. Śniegu było już z 30cm, gdy żółtym szlakiem wspinaliśmy się stromo pod górę. Słońce mocno grzało, a nam zrobiło się gorąco. Brakowało tchu, więc co chwilę zatrzymywaliśmy się dla złapania oddechu. Na przełęczy zastaliśmy grupę odpoczywającą i opalającą się. Mogliśmy podziwiać piękne widoki. Był czas na uzupełnienie kalorii. Przed nami piękne podejście na Białą Skałę i dalej Ostry Wierch.
Świerki pozostały w dole, a my szliśmy wśród dorodnych buków, ścieżką na wąskiej grani. Czasami jakieś ślady dzikich zwierząt przecinały naszą ścieżkę. Co jakiś czas doganialiśmy czekającą grupę. Pies cały czas dyskretnie nam towarzyszył. Na Ostrym Wierchu pozwolił przeczytać na swej tabliczce jak ma na imię, ale telefon właściciela udało się odkryć dopiero po stromym zejściu do Wysowej. Tymczasem po zrobieniu grupowego zdjęcia odpoczywaliśmy na szczycie zajadając kanapki z plecaków.
Trzeba było bardzo uważać schodząc. Jako wolniejsze ciągle zostawałyśmy w tyle. Jurek czuwał i robił częste odpoczynki. Wzdłuż granicy słowackiej prowadził nas czerwony szlak. Zielony został zlikwidowany i zobaczyliśmy go dopiero na Przełęczy Cigelka. Dochodząc do niej widzieliśmy coraz więcej brązowych liści bukowych wystających spod śniegu, a na drodze robiło się błoto. Dobrze, że wyżej trzymał jeszcze śnieg, bo nie dałoby się tak łatwo zejść. Na przełęczy zrobiono nam miejsca na ławeczkach, żebyśmy mogły też wygodnie zjeść. Teraz pozostało nam schodzić szybko w dół po śniegu północnym stokiem. Irenka poinformowała nas, że obiad będzie w Zaciszu o 18-tej i każdy trafi, bo są tablice informacyjne.
Po dojściu do Wysowej byłyśmy zdane na siebie. Zajrzeliśmy do cerkwi i koniecznie do Pijalni Wód Mineralnych W pijalni wód mineralnych za 1,50 zł mogliśmy wypić szklankę dowolnej którejś z 5-ciu wód mineralnych, lub napełnić półlitrową butelkę.
Od Zdroju mieliśmy jeszcze 3km, żeby dojść do Domu noclegowego w ośrodku Zacisze. Większość miała przydzielone pokoje w Leśniczówce, ja z Anią dostałyśmy dwuosobowy w Gajówce, gdzie umieszczono resztę wycieczki.
Wieczorem śpiewaliśmy przy gitarach Jurka i Leszka. Atrakcją był solista od ballad.
2 dzień. 8 marca 2015 po śniadaniu, gdy schowaliśmy w bagażniku duże plecaki, niepotrzebne na trasie, poczęstowano nas czekoladkami na parkingu przy autobusie. Było nas 38sób. Ci co nie poszli na szlak prowadzący na Kozie Żebro podzielili się na 2 grupy. Jedna grupa z Irenką na czele ruszyła dalej szosą wzdłuż potoku ścieżką przyrodniczo- edukacyjną tzw. "Dolina Łopacińskiego", a druga wsiadła do autobusu i pojechała na koniec trasy, by wyjść im naprzeciw
Jurek zrobił „bramkę”, gdy szlak schodził w las z szosy i policzył chętnych do zdobycia Koziego Żebra. Czy to długie śpiewy nocne, czy ciężka trasa poprzedniego dnia, czy po prostu było bardzo stromo, bo wspinaliśmy się coraz wolniej.
Musiałam co chwilę stawać dla zaczerpnięcia tchu. Szliśmy w wysokim świerkowo-bukowym lesie i widoki na dolinę niechętnie się odsłaniały. Na szczęście Jurek cierpliwie zabawiał mocniejszą część grupy rozmową, gdy czekali na naszą końcówkę.
Pot z czoła lał się strumieniami gdy dochodziliśmy do szczytu. Bieluśki śnieg srebrzył się w promieniach słonecznych. A wszyscy rozsiedli się na pniaczkach i delektowali pięknymi chwilami w górach. Wkrótce ujrzeliśmy w dali zaśnieżone szczyty Tatr, a ktoś nawet widział kolejkę na Jaworzynę w Krynicy. Na co Jurek, tym razem, Sapa przypomniał sobie kawał o komarze...
W wesołych humorach schodziliśmy w dół w bukowym lesie.
Robiło się bardzo stromo, ale na szczęście śnieg pozostał wyżej. Mimo to musieliśmy uważnie stawiać nogi. Koledzy czekali nad strumieniem. W bok odchodziła droga z powyginanymi wiekowymi bukami. Wyglądały jak z bajki w złotych promieniach słonecznych. Nad strumieniem ujrzeliśmy na śniegu wielkie ślady jakby niedźwiedzia. Ale na szczęście łąki były już blisko.
Ze śnieżnej krainy weszliśmy w szerokie łąki z górami na horyzoncie. Asfaltowa droga nas skusiła i nikt już nie patrzył jak prowadzi szlak, który odszedł w lewo granicą lasu. Przed nami pierwsze domki Hańczowej.
Zresztą na kładce nad Ropą znów pojawił się znak czerwonego szlaku. Część z nas poszła szukać sklepu. Autobus już czekał i reszta grupy. Jednak czekała nas jeszcze jedna atrakcja. Pozostało nam odwiedzić Cerkiew Prawosławną Opieki Matki Bożej w Hańczowej. Wkrótce wrota zostały otwarte, a my słuchaliśmy przewodnika podziwiając wystrój świątyni.
A że było dużo czasu do wieczora, zatrzymaliśmy się w Ciężkowicach na 2 godziny. Zajrzałyśmy nad rzekę Białą i widziałyśmy pierwsze kwiaty wiosenne lepiężnika różowego.
Pozostała grupa rozbiegła się po całym Skamieniałym Mieście, które już znaliśmy z poprzednich wypraw. Na dłużej zatrzymałyśmy się w dolince przy Ratuszu i Czarownicy. A później przeniosłyśmy się pod Giewont niedaleko baru.
Wrażeniami i zdjęciami podzieliła się Halina Rydzyk