Okolice Stalowej Woli
Ulanów- Glinianka- Ulanów

2014.06.01

Trasa; Ulanów- Ośrodek, Hotel Tanew, Hotel Galicja, brzegiem wzdłuż Tanwi do mostu, Dąbrówka- „Relaks u Lecha” Agrowczasy, Ulanów- Zwolaki Agroturystyka „Domowe Zacisze”, „Leśniczówka” Dąbrowica1 Noclegi, Glinianka Leśnictwo, polana Pod Borem, szosa 858, Szubienica, Okrzykówka, Hotel Galicja i Tanew. W 7 osób przeszliśmy 13km.

Samochód zostawiliśmy na parkingu odnowionego Hotelu Galicja. Brakowało nam na placu przed hotelem drewnianych domków kampingowych. Łąkę, na której opalaliśmy się dawniej, porastały już spore drzewa. Poprowadzono alejkę z ławeczkami do Tanwi. Po lewej mieliśmy stadninę koni. Woda w rzece była wezbrana i z szumem spadała z progów wodnych. Trwały przygotowania przed Hotelem Tanew do Letniego Biegu Flisaków z okazji Dnia Dziecka.

My ruszyliśmy piaszczystą drogą wzdłuż rzeki w kierunku Dąbrówki. Prowadził nas zielony szlak rowerowy ATR. Po prawej stronie mijaliśmy kolejne domki prywatne rekreacyjne ogrodzone siatką. Kwitły już jeżyny, inne kwiaty też dodawały urokowi dróżce. Na moście mignęli rowerzyści, gdy dochodziliśmy wąską ścieżką.

Z mostu mogliśmy podziwiać malownicze koryto Tanwi z bursztynową wodą. Obok była mapa Ekomuzeum w Widłach Wisły i Sanu. Odpoczęliśmy pod zadaszeniem turystycznym. Ja postanowiłam odnaleźć gospodarstwo agroturystyczne, w którym przed laty kąpałam się w basenie. Większość poszła ze mną i wkrótce znaleźliśmy się przy bramie z napisem „Relaks u Lecha”, a obok „Pole Biwakowe”. Gospodarz wyszedł nam naprzeciwko i wkrótce pokazywał atrakcje swojego królestwa. Był też basen obecnie nieczynny, ale za to do dyspozycji sauna, miejsce do grillowania, kominek i eleganckie sypialnie. Wróciliśmy do Ewy. Tu też trwały przygotowania do Święta Dziecka. Mostem przeszliśmy znów na lewy brzeg rzeki.

Żeby nie iść asfaltem wybraliśmy ścieżkę biegnącą brzegiem Tanwi. Jednak, gdy się okazało, że domostwa zostają w dali spróbowaliśmy iść do nich ugorem na przełaj. Kwitły chabry i dzwonki, rumianki i maki. Drogę zagrodził nam płot. Musieliśmy przejść przez pastwisko, by dojść do lasu. Niedaleko pasły się konie i krowy, które nas ciekawie obserwowały. Wkrótce wydostaliśmy się z gąszczu na szosę prowadzącą do wsi Zwolaki. Na początku zaskoczył nas plac do zabawy dla dzieci. Dalej były zadbane chaty i nowe domostwa. W „Domowym Zaciszu” zapraszano do pokoi gościnnych. Pamiętam, gdy była tu piaszczysta droga i kilka drewnianych chat. Teraz wiekowe sosny minęliśmy za zakrętem i dalsza droga prowadziła wśród malowniczych domków na skraju lasu. Drewniany kościółek stał przy końcu wsi.

Asfalt wił się wśród sosnowego lasu. Doszliśmy do ruchliwej drogi Ulanów- Dąbrowica koło Leśniczówki. Wyszła do nas gospodyni i polecała nocleg w pobliskim domku ukrytym wśród drzew. Może innym razem. Nas czekała jeszcze droga do Glinianki. Wkrótce maszerowaliśmy szutrówką w pięknym lesie sosnowym. Wśród jagodzin wypatrzyliśmy podgrzybka. Jagody były jeszcze zielone. Minęliśmy mostek na rzeczce i usiedliśmy przy piaszczystej skarpie. Wiatr szumiał wśród gałęzi, a my zajadaliśmy kanapki siedząc na miękkim mchu. Wkrótce doszliśmy do pól porośniętych zbożem i asfaltowa droga doprowadziła nas między domy. Minęliśmy budynek leśniczówki i skręciliśmy w drogę prowadzącą skrajem lasu, by nie wchodzić do wsi. Musieliśmy wrócić do Ośrodka. Wyszła do nas pani pasąca krowy i porozmawiała o ludziach, którzy wyjeżdżają za pieniędzmi i wracają, by budować domy, zakładać firmy. Dlatego wieś jest coraz ładniejsza.

Mijaliśmy kałuże na drodze. Za strugą skręciliśmy w lewo. Odpoczęliśmy na drągach. Widać było ślady niedawnego pożaru na pniach drzew.

Natrafiliśmy na kępkę kwiatów ogrodowych w środku lasu. Za szosą postanowiliśmy iść na azymut. Najpierw górka, z której zeszliśmy stromym zboczem, a później wycinką do drogi piaszczystej. Dalej prowadziły nas wskazówki z Biegu Flisackiego.

Wokół Hotelu Tanew było mnóstwo ludzi. Ostatni biegacze kończyli trasę. Można było pojeździć na koniach za drobną opłatą. Bufet też oferował różne przekąski. Na boisku tenisowym stało sporo samochodów. Musieliśmy wracać do Stalowej Woli.

Halina Rydzyk