Szlakiem im. Edmunda Massalskiego
Czerwony szlak Gołoszyce - Kuźnice,
Paprocice - Święty Krzyż – Nowa Słupia - Paprocice
12.04.2014

Trasa:
(czerwony szlak) Paprocice kościół 330m, Kobyla Góra 391m, Wieś Trzcianka 330m, Góra Chełmiec 456m, Łysa Góra 594m Muzeum Przyrodnicze, Gołoborze, Klasztor Święty Krzyż, Cmentarz Jeńców Radzieckich 1941- 1943;

(niebieski szlak) Nowa Słupia 300m;

(zielony szlak) Rondo 320m Milanowska Wólka 310m, Kobyla Góra 391m, Paprocice 330.


Przeszliśmy w 5 osób 14km, podejść=410m. GOT= 18pkt
OTP= 14 + 5 za zwiedzanie Świętego Krzyża= 19pkt.

Wyjechaliśmy ze Stalowej Woli w 5 osób o godzinie 6.30. Samochód zostawiliśmy pod murowanym kościółkiem w Paprocicach. Na szlak wyszliśmy o godzinie 9.30. Szosa boczna przez wieś pięła się stromo pod górę do lasu. Tu była mapka szlaku i murowana tablica z informacją, „ Szlak Turystyczny Gołoszyce- Kuźniaki PAPROCICE- im. Edmunda Massalskiego”. Czas przejścia na Łysiec 2 h 15.

Droga leśna była błotnista, rozjeżdżona przez drwali. Wkrótce trafiliśmy na wycinkę i długo szukaliśmy kolejnego znaku, bo drzewa z oznaczeniem szlaku zostały ścięte i usunięte, a znaków nie przemalowano w inne miejsce. Marian zadzwonił, że jest znak i poszliśmy dalej na północ. Na Kobylej Górze czerwony szlak krzyżował się z zielonym, a my szliśmy omijając wielkie kałuże. Strumyk w Trzciance udało się nam przeskoczyć dzięki gałęziom, które ktoś wrzucił w jej nurt. Błotnistą łąką wyszliśmy między budynki i brzegiem pola doszliśmy do szosy. Pasami dla pieszych przeszliśmy na drugą stronę. Strzałka wyraźnie wskazywała kierunek na Święty Krzyż.

Na wąskiej ścieżce minęła nas para młodych ludzi. Zrobiliśmy postój pod rozsypującym się zadaszeniem. Przed nami leżał rządek wyrwanych z korzeniami kilkuletnich brzóz.

Za granicą Świętokrzyskiego Parku Narodowego widok puszczy się zmienił. Otaczały nas wiekowe jodły i buki, a pod nimi leżały zwalone przez wiatr pnie drzew. Niektóre z nich były całkiem zbutwiałe, inne wyglądały na rozerwane przez niedawno szalejącą zawieruchę. W dali przebiegła grupka sarenek. Ławeczki otaczały piękne okazy jodeł. Gdy dochodziliśmy do szczytu za załomem ujrzeliśmy schowane dwa małe jeziorka. Na ich brzegu czerwieniła się wśród zielonej pokrzywy czarka szkarłatna. Stromą ścieżką wyszliśmy na plac otaczający klasztor, Pozostały nam do pokonania kamienne schody, by znaleźć się wśród rusztowań i kramów.

Zaczęliśmy od Muzeum Przyrodniczego, które 4-ry lata temu zostało zmodernizowane. Zwiedzanie zajęło 40 minut + czas czekania, aż zwolni się sala po wcześniejszej grupie. Ale nie zawiedliśmy się, bo dostarczono nam wspaniałych wrażeń i informacji. Oczywiście musieliśmy odwiedzić Gołoborze, do którego zeszliśmy metalowymi schodkami. Tu okazało się, że zamiast iść drogą asfaltową do Szklanej Huty można dojść ścieżką edukacyjną o długości 2km. Poniżej wał kultowy.

W Sanktuarium Świętego Krzyża mijaliśmy się z licznymi grupami turystów. Kaplica Relikwii Świętego Krzyża, Muzeum Misji. Ruszyliśmy na wschód schodząc licznymi schodami na plac z dróżką ze stacjami do Kopca Czartoryskiego. Tu zboczyliśmy w lewo, by zobaczyć Cmentarz Jeńców Radzieckich 1941- 1943.

Kwitły miodunki i zawilce, rozwijała się pokrzywa w dolince schowanej przed wiatrem. Wróciliśmy na niebieski szlak. Kamiennymi stromymi schodami zeszliśmy w dół. Dalej kamienista dróżka prowadziła nas obok kolejnych drewnianych stacji. Zboczyliśmy 50m w prawo, by podziwiać bardzo stary Buk Jagiełły.

Przy bramie prowadzącej do Puszczy Jodłowej stały stragany z pamiątkami. Mogliśmy odbić sobie pamiątkowe pieczątki. Młoda para prowadziła gości do Domu Weselnego. Przeszliśmy obok Schroniska Młodzieżowego. Minęliśmy Muzeum Kuźnictwa i weszliśmy na dziedziniec Piecowiska w Nowej Słupi. Gliniane chaty, a na dachach rośnie trawa. Na środku dziedzińca piece gliniane, a w jednym wypala się rudę. Przywitali nas gospodarze w ubraniach historycznych. Czekali na kolejną wycieczkę i zapraszali na 26 kwietnia, gdy będzie pokaz rzemiosł sprzed lat.

Okazało się, że zielony szlak szedł ulicą Szkolną inaczej jak na mapie. Ale nas to ucieszyło, bo nawet tak chcieliśmy iść, żeby ominąć główną szosę nr 756.

W ogródkach kwitły krzaki i drzewa, było kolorowo od wiosennych kwiatów. Drogę zagrodziło nam Rondo na skrzyżowaniu 756 i 753. Pasy dla pieszych ułatwiły nam przejście na drugą stronę, ale znak szlaku znaleźliśmy dopiero dalej na właściwej dróżce prowadzącej nas do Wólki Milanowskiej. Przeszliśmy obok pomnika poległych i drewnianym mostkiem weszliśmy w las. Zielony szlak prowadził nas stromo na szczyt Kobylej Góry. W miejscu gdzie skręcał w prawo , by spotkać się z czerwonym, my poszliśmy dalej prosto. Droga była mało uczęszczana i tylko cały czas na drzewach towarzyszyły nam białe kwadraty, jakby ktoś namalował nowy szlak dla miejscowych. Kwadraty doprowadziły nas do znanej polanki, gdzie drwale gromadzili pnie drzew. Z radością ujrzeliśmy zadaszenie turystyczne, które wcześniej nie zauważyliśmy, bo ukryte było w cieniu drzew. Odpoczęliśmy po forsownej wędrówce zjadając resztki zapasów z plecaków. Pozostało nam 2 godziny jazdy do Stalowej Woli. W domach byliśmy o godzinie 18.30.

Na drugi dzień czuliśmy w nogach ten marsz.

Halina Rydzyk