Góry Sanocko- Turczańskie (8)
Masyw Suchego Obycza; Wierch, Suchy Obycz, Kanasin, Zapust
19 październik 2013
Trasa; Skrzyżowanie koło Arłamowa, Wierch 590m, Przełęcz pod Suchym Obyczem, Suchy Obycz 618m, żółtym szlakiem przez Masyw Suchego Obycza, Potok Kamionka, Kanasin 555m, Zapust 525m, bród na rzece Wiar, Rybotycze.
Przeszliśmy 11km, podejść 200m.
Była to 8-ma wyprawa Klubu Turystyki Kwalifikowanej KOMPAS PTTK Stalowa Wola z cyklu „Góry Sanocko- Turczańskie wraz z terenami na południe i wschód od Doliny Wiaru oraz z Pasmem Otrytu”.
Tym razem wyjechało nas 19 osób, bo kilka w ostatniej chwili zmogła choroba. Wbrew obawom pogoda jak zwykle dopisała nam pięknie, a mimo że większość liści już opadła z drzew, to złociły się wokół nas i tworzyły puszysty dywan pod nogami. Białe chmurki na błękitnym niebie dopełniały kolorytu z zielonymi iglastymi drzewami wśród srebrnych pni bukowych. Właściwe tempo marszu mieliśmy już opanowane.
Jechaliśmy przez Przemyśl, a naszym celem był Masyw Suchego Obycza.
Zjeżdżając do doliny Wiaru widzieliśmy wśród drzew na wzgórzu zabudowania Sanktuarium Męki Pańskiej i MB Kalwaryjskiej. Odwiedziliśmy to miejsce 15 lipca 2007 r.
W 2007r. prowadzeni przez Roberta Piotrowskiego mieliśmy możliwość zwiedzenia starego budynku Arłamów i jego otoczenia. Później musieliśmy się tłumaczyć straży granicznej dlaczego wędrujemy tak blisko granicy.
Nazwa Arłamów pochodzi od jeńców tatarskich tzw. arłamanów (włóczęgów) osiedlających się tu za czasów książąt ruskich. W XV wieku dokonano kolejnej lokalizacji wsi na prawie wołoskim przez Arłamowskich. W latach 70-tych XX wieku powstał tu słynny Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Jak podaje Wikipedia włącznie z sąsiednimi wsiami zajmował włącznie 23.000ha i był otoczony siatką o wysokości 3m, a jej długość wynosiła 80km. W niej znajdowały się furtki, którymi zwierzęta mogły wejść do środka, ale nie mogły wyjść. Tereny leśne stanowiły świetne miejsce polowań dla elity, zabezpieczane posterunkami, które istniały jeszcze do 1991r., mimo że ośrodek przestał istnieć w 1989r. Tutaj był internowany w 1982r. po wprowadzeniu stanu wojennego przewodniczący „Solidarności” Lech Wałęsa.
Teraz w 2013 zostawiliśmy w Huwnikach z lewej drogę do Kalwarii Pacławskiej. Za kapliczką skręciliśmy na południe w kierunku Arłamowa. Przejechaliśmy mostem nad rzeką Wiar i wjechaliśmy do Makowej. Za wsią aż do Arłamowa jechaliśmy wąską szosą wzdłuż potoku Turnica. W połowie drogi ujrzeliśmy znaki żółtego szlaku. W tym miejscu będzie czekał autobus, na tych, którzy zmęczą się trasą i nie będą chcieli dalej iść. Wokół był dziki las na stromych, niedostępnych zboczach. Z trudem mijaliśmy się z pojedynczymi, osobowymi samochodami, a autobus piął się pod górę, by wysadzić nas na wysokości 590m n.p.m. przy skrzyżowaniu z drogą prowadzącą prosto do Ośrodka Arłamów .
Dowiedzieliśmy się, że w 2012r utworzono spółkę Hotel Arłamów i rozpoczęto rozbudowę ośrodka. Tablica przy skrzyżowaniu informowała nas, że wkrótce nastąpi otwarcie.
Jurek wyprowadził nas prosto na punkt widokowy na Wierchu 590m i obiecał, że do Ośrodka Arłamów wstąpimy przy okazji wyjazdu na Pasmo Jamnej po jego otwarciu. (Tylko czy nas wpuszczą z plecakami w turystycznych butach? )
Stojąc na punkcie widokowym Wierchu 590m widzieliśmy w dali dalekie szczyty na Ukrainie. Wśród pól i łąk złociły się liście na brzozach, i czerwieniły bukowe drzewa.
Tymczasem jesienny dzień był krótki i należało jak najszybciej ruszyć w trasę.
Przeczytaliśmy na kolejnej tablicy, że od maja 2013 do maja 2015 prowadzona jest „Przebudowa Powiatowej Drogi Jureczkowa- Kwaszenina- Arłamów w Powiecie Bieszczadzkim dofinansowana z Unii Europejskiej w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska- Białoruś- Ukraina 2007- 2013.”
Do Przełęczy Pod Suchym Obyczem 572m szliśmy szeroką asfaltową drogą, po której prowadził nas niebieski szlak, na starszych mapach powinien wcześniej skręcić w drogę leśną. Tymczasem zgodnie z nową mapą Jurka doprowadził nas do początku żółtego szlaku zaczynającego się na zakręcie szosy, którą wędrowaliśmy w 2007r. na Kalwarię Pacławską.
Skręciliśmy na zachód i przez 500m wspinaliśmy się na kolejny szczyt naszej trasy w tym dniu, tj. Suchy Obycz 618m. Z prawej strony zapachniało miętą na podmokłej łączce. Tu brał początek Potok Kamionka, który spotkaliśmy w dalszej części trasy, a który wpadał do Turnicy przy szosie w miejscu, gdzie umówiliśmy się z naszym kierowcą autobusu.
Mieliśmy trochę czasu na odpoczynek przy betonowym trójnogu.
Na nasze szczęście żółty szlak był wyraźnie zaznaczony i prowadził szeroką leśną drogą grzbietem masywu. Po obu stronach zbocza opadały stromo w dół, a my szliśmy po grubym dywanie z liści, pod wysokimi bukami, których gałęzie były już ich pozbawione. Trzeba było tylko uważać na doły i kije ukryte przed oczami. Równie trudno szłoby się po głębokim śniegu.
Fotografowie zatrzymywali się oczarowani pięknem złotej jesieni i Jurek musiał czekać z resztą grupy na opieszałych, żeby się nie pogubili, bo wkrótce szlak sprowadził nas stromo w dół do drogi w dolinie Kamionki.
Białe grzyby rosły wśród bukowych liści.
Kamienne koryto potoku oślepiało w słońcu białymi kamieniami, po których sączyła się niewielka strużka wody. Teraz szliśmy twardą nawierzchnią drogi aż do ujścia do Turnicy.
Tam już za szerokim rozlewiskiem czekał autobus, a my mogliśmy wyciągnąć kanapki z plecaków i nabrać sił przed dalszym marszem. Gorąca herbata z termosów też się przydała.
Niełatwo było przejść brodem na drugi brzeg Turnicy, ale gdy już wszyscy byliśmy przy autobusie okazało się, że nikt nie ma zamiaru skończyć tu wędrówki.
Wszyscy ruszyliśmy razem szosą na północny wschód, by po 500 metrach skręcić na łąki wśród gór i szukać kolejnych znaków. Żółta strzałka była zamocowana na samotnym słupie pośrodku podmokłej łąki. Należało nawrócić i iść niewidoczną drogą w przeciwnym kierunku.
Wśród trawy kwitły zimowity - zwiastuny jesieni.
Nie było łatwo, ale wkrótce wypatrzyliśmy dalszy żółty szlak na grubym drzewie i teraz było tylko pod górę i to bardzo stromo na początku.
Znaleźliśmy pierwsze dorodne rydze i nieznane inne grzyby, a buty ginęły w grubej warstwie szeleszczących liści. Otaczały nas grube, srebrne pnie buków.
Kolejny szczyt Kanasin 525m był znów okazją do zdjęć grupowych.
Odtąd szło się po równym, lub lekko w dół. Kazio ciągle zostawał w tyle, gdyż zdawał relację Ewie, która przebywała we Wrocławiu.
Na górze Zapust 525m zatrzymaliśmy się znów podziwiając kolory na tle błękitnego nieba. Zza pni drzew dostrzegaliśmy zabudowania w odległej Kalwarii Pacławskiej.
Otoczył nas sosnowy las, gdy schodziliśmy stromo w dół. Pod kolczastymi gałązkami tarniny gęsto rosły dorodne rydze. Błota na drodze już nie przykrywały liście.
Wśród traw kwitły ziemowity, a my z trudem wyrywając buty z błota podziwialiśmy wyłaniający się nad czubkami drzew daleki szczyt Kopystańki.
Byliśmy tam 29 sierpnia 2004 r. prowadzeni przez niestrudzonego Roberta Piotrowskiego. (A upał był wtedy niesamowity i gdy w końcu dotarliśmy do sklepu we wsi Brylińce, wypiliśmy prawie cały zapas wody mineralnej.)
Rozsiedliśmy się na poboczu i podziwialiśmy rozległy krajobraz. Trzeba było oczyścić buty z grubej warstwy błota i zjeść ostatnie kanapki. Owoce głogu służyły za przekąskę.
Polna droga sprowadziła nas między zabudowania. Wśród krzaków odnaleźliśmy lekko zdewastowaną kładkę, którą suchą nogą przeszliśmy na drugi brzeg rzeki Wiar .
Rzeka ta od północy ogranicza teren, który jest celem naszych wypraw z Jurkiem Kopeczkiem. Jej źródła odnaleźliśmy w czasie wyprawy na Pasmo Chwaniów w 2012 roku. Woda ze źródła Wiaru ledwo sączyła się wśród liści na zboczu Brańcowej.
Dalej Rzeka Wiar płynie na północ, by minąwszy Pasmo Jamnej skręcić na wschód i płynąć już szerokim korytem obok wsi Rybotycze ,do której wkrótce doszliśmy szosą.
Autobus czekał w środku wsi, a my mogliśmy jej historię poznać z tablicy informacyjnej.
Dawniej było to miasteczko nad środkowym biegiem Wiaru. Kazimierz Jagiellończyk nadał Rybotyczom prawa miejskie i osiedlano tu Polaków. Miasteczko słynęło z rzemiosła szewskiego, murarki, garbarstwa. Najazdy tatarskie zniszczyły miasteczko, a później najazd szwedzki. W XVII wieku była tu papiernia, Huta Szkła i trzy młyny na Wiarze. Miasteczko było znanym ośrodkiem Malarstwa Ikonowego. Na skraju miasteczka stał murowany zamek, który w latach 1608-1610 był siedzibą „Diabła Łańcuckiego” Stanisława Stadnickiego.
W autobusie zapadliśmy w drzemkę. Obudziłam się dopiero za Przemyślem, gdy mieliśmy odpoczynek na stacji CPN. Trzeba było kupić aktualniejszą mapę tych okolic.
W Stalowej Woli było już ciemno, gdy dojechaliśmy planując kolejny wypad na wiosnę. Może warto zacząć oszczędzać, by trochę czasu spędzić w nowym Hotelu Arłamów przy okazji poznawania Pasma Jamnej.
Halina Rydzyk