Okolice Stalowej Woli
Rezerwat Pniów - Dąbrówka Pniowska

7 lipiec 2013r.

Piękna, słoneczna pogoda sprawiła, że aż 26 osób wybrało się w niedzielny poranek na wycieczkę w okolice Rezerwatu Pniów, gdzie na stawach rośnie unikatowy orzech wodny zwany kotewką i Dąbrówki Pniowskiej, do miejsca gdzie San uchodzi do Wisły. Grupę prowadził Robert, który zaopatrzony w dokładną mapę  rozpoczął wędrówkę spod cmentarza w Antoniowie, gdzie zaparkowaliśmy samochody. Przez Pniów, Koreje i Zagroble kierowaliśmy się w stronę jeziora "Dunaj" maszerując polną drogą między łanami dojrzewających zbóż, kwitnącego rzepaku, rzędami opartej na wysokich tyczkach fasoli  i łąkami porośniętymi cudownym kwieciem. Błękitne niebo, białe obłoki i piękny krajobraz to prawdziwa gratka dla właścicieli aparatów fotograficznych, którzy z zapałem uwieczniali co piękniejsze obrazki. Będzie czym cieszyć oczy w zimowe wieczory.

Po drodze mijaliśmy stawy ukryte w lesie, dzierżawione przez miejscowe koło wędkarskie, które dba o swoje łowiska budując pomosty, ławeczki, zadaszenia, a nawet ruszty do grillowania. Oczywiście korzystaliśmy z tego podczas przerw na odpoczynek. Z naszych postojów najbardziej cieszyły się komary, dla nich to krwista uczta; nas to " upuszczanie krwi" niezbyt radowało.

Jezioro "Dunaj" wcale nie okazało się modre, a wręcz przeciwnie, niemalże całe pokryte zieloną rzęsą, porysowaną przez wodne ptaki i owady na pewno nie zachęcało do kąpieli, ale widok był piękny. Kiedy już Jurek uwiecznił  całą grupę, robiąc zdjęcie z przeciwległego brzegu, weszliśmy na wał przeciwpowodziowy i w spiekocie pomaszerowaliśmy przez Czekaj Pniowski do Dąbrówki Pniowskiej, do miejsca gdzie San uchodzi do Wisły. Obiecane przez Roberta 10 km niepokojąco przedłużało się, ale trzeba przyznać uczciwie, że obiecał również "dokrętkę". Co niektórym kończyła się woda, a upał coraz bardziej dawał się we znaki. Kiedy wreszcie zeszliśmy z wału w stronę rzeki, oczom naszym ukazał się piękny widok: spotkanie dwóch majestatycznych rzek. W tym miejscu San jest tak duży i szeroki jak Wisła i ten ogrom łączącej się wody jest fascynujący. Można tak stać i podziwiać godzinami, gdyby tylko pozwoliły na to komary. To tu na własne oczy ujrzałam i dowiedziałam się, że San "domierza" do Wisły w Dąbrówce Pniowskiej.

W tym miejscu został wzniesiony krzyż przy którym odbywają się co rok uroczystości religijne. Warto było iść w spiekocie, aby ujrzeć ten widok. Tam też rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy kiełbaski. Nasz prezes Jacek wręczył Gabrysi i Ewie legitymacje członkowskie i znaczki klubowe.

Po krótkim postoju przekroczyliśmy wał i najpierw polną drogą, potem przedzierając się przez porosłe wysoką trawą, podmokłe wodą łąki doszliśmy do "Rezerwatu Pniów". Są to trzy stawy o płaskich, zabagnionych brzegach ,o łącznej powierzchni 4,15 ha porośnięte trzciną i tatarakiem. Okolice rezerwatu bardzo ładnie utrzymane, jest czysto, a zbudowana wiata i pomosty pozwalają na dokładne obejrzenie chronionej roślinności. Groblą można śmiało chodzić wokół rezerwatu. Na stanowisku tym występują rośliny wodne takie jak: grzybień żółty i biały, manna mielec, pałka szerokolistna, ale główną rośliną, rzadko występującą i objętą ochroną jest kotewka orzech wodny. Jest to roślinka jednoroczna, pod wodą jej łodyga może osiągnąć 1,5m. długości, natomiast na tafli wody tworzy efektowne rozety ,posiada drobne białe kwiatki, które wyrastają pojedynczo z kątów liści pływających. Kielich ma cztery sztywne, lancetowate działki. Korona składa się z czterech białych płatków. Owoce kotewki są jadalne . Jak wieść gminna niesie, orzechy mielono i wypiekano z nich placki, podobno bardzo smaczne.  Uwieczniliśmy to cudo na zdjęciach i skierowaliśmy się w kierunku samochodów.

A po drodze, niespodzianka. Otwarty sklep! Z lodami, zimną wodą i zimnym piwkiem. Obok drzwi, ławeczka i obrazek jak z "Rancza". Miejscowi siedzą i popijają piwko. Po chwili pojawił się  sołtys, który widząc dużą grupę "turystów" przywitał się miło i zaprosił do chłodnej sali w Domu Ludowym. Kiedy już ochłodziliśmy się zimnymi napojami , udaliśmy się do samochodów. To była piękna krajobrazowo wycieczka , przeszliśmy ok 17 km, a ja osobiście wybaczyłam Robertowi "dokrętkę". Warto było.

Basia Sikora