Wokół Stalowej Woli
Jamnica - Burdze - Ciemny Kąt - Stalowa Wola

2013.03.03.  Przeszliśmy 17km.

Planowaliśmy przejść się wzdłuż Łęgu. Jedynym sposobem dojazdu w niedzielę był pośpieszny autobus do Krakowa. Wybraliśmy kurs o godz. 7.30 i wykupiliśmy bilet do Grębowa za 8zł. Kierowca wysadził naszą piątkę w Jamnicy życząc miłego spaceru. Wiał mroźny wiatr i zdecydowaliśmy się na wersję leśną. Koło zabudowań weszliśmy w las, by trafić na wygodną drogę pożarową prowadzącą nas między kanałami w sosnowym borze Puszczy Sandomierskiej. Przy drodze stała nowa wieża obserwacyjna przeciwpożarowa. Skręciliśmy w prawo, by dojść do grzbietu Opalonej Góry 178,2m. Szukaliśmy dróżek na których nie było śniegu i lodu, ale nie zawsze się to udawało. Niedaleko Zapolednika znaleźliśmy się w brzozowym zagajniku pełnym białego śniegu. Na drodze też było go sporo. Na szczęście był zmrożony.

       Wyjście z Jamnicy.

       Opalona Góra 178.2m n.p.m.

       Niedaleko Zapolednika.

Za bardzo wiało, żebyśmy ryzykowali wyjście z lasu do wsi. Zresztą w Zapoledniku byliśmy rok temu i teraz szliśmy kawałek drogą, tą samą co wtedy, gdy doszliśmy do Wrotniej Góry. Tym razem szliśmy dalej na południe w kierunku Krawców, a właściwie przysiółka z prawej strony Łęgu o nazwie Kędzie. A że wiało od łąk i zmęczył nas lód na drodze, więc daliśmy się poprowadzić w głąb lasu Marianowi po miękkiej drodze. Za kolejnym pasmem znaleźliśmy pień drzewa i usiedliśmy, by zjeść kanapki. Później zajrzeliśmy do paśnika, ale siano i sól zostawiliśmy jeleniom i sarenkom. Marysia zachęcała do rozglądania się za rogami, które o tej porze można znaleźć. My znaleźliśmy osobliwy świerk z wiszącymi szyszkami i darując sobie Krawce, które zostały z boku obraliśmy kierunek na Burdze. Marysia i Ewa włożyły podwójne rękawiczki, bo zmarzły im ręce, gdy mijaliśmy kolejne sadzonki nad którymi hulał mroźny wiatr.

       Odpoczynek na kanapki.

       Czy sól jest słona?

       Niedaleko Zapolednika.

Szliśmy grzbietem Gór Wrotnich mając z lewej w dole drogę. Kolejne podejście i wyszliśmy na drogę leśną Krawce- Burdze obok drzewa, w którym znaleźliśmy pozostałości po gnieździe szerszeni. Niedaleko jakiś zwierz zostawił ślady swojej obecności w mrowisku, ale to nie był zapewne mrówkojad. Szliśmy wśród sadzonek osłonięci przed wiatrem kolejnymi górkami. Gdy zaczęła się utwardzona droga wiatr zwiał nas do lasu. Odbiliśmy w lewo ku Stalowej Woli. Tylko ja popędziłam z Marianem na górkę, żeby obejrzeć betonowe mury i w dole domy w Burdzach. Konar, który znalazł Marian tylko przypominał rogi. Droga sprowadziła nas za bardzo w prawo, więc zaczęliśmy obchodzić w lewo górę wzdłuż rowu i tak doszliśmy do miejsca, gdzie niedawno szalała trąba powietrzna. Drzewka połamane jak zapałki lub wygięte ku ziemi. Ujrzeliśmy dym z niedogaszonego ogniska. Pewnie drwale porządkowali teren i nie dogasili ognia. Gdy podeszliśmy bliżej okazało się, że ogień skryty jest w norze pod ziemią. Tliły się korzenie pod ziemią po pniu ściętej sosny.

       Tu było gniazdo szerszeni.

       Rogi ale nie jelenia.

       Ogień ukryty w ziemi.

Odpoczęliśmy, gdy Marian wrzucił sporą ilość tafli śniegu próbując zgasić ogień. Trzeba go stłumić do czasu aż zajmą się nim leśnicy. Poczuliśmy zapach kamfory. Po wzmocnieniu się dalej obchodziliśmy wertepami górę, aż doszliśmy do właściwej drogi. Znów skrzyżowanie tym razem całe w śniegu, dobrze że zmarzniętym. I tak doszliśmy do kolejnego rozdroża skąd już droga doprowadziła nas prosto na Ciemny Kąt. Dzięki Marianowi bezbłędnie trafiliśmy na właściwą, a kompas potwierdził jego sugestię. Przy leśniczówce Burdze na Ciemnym Kącie odpoczęliśmy chwilę na ławeczkach w towarzystwie liczniejszej grupy Leszka z Bractwa „Łazik”.

       Po trąbie powietrznej.

       Ile tu jeszcze śniegu.

       Na Ciemnym Kącie ognisko Łazików jak zwykle po niedzielnym spacerze.

Do Stalowej Woli czekało nas jeszcze ponad 3km marszu, a nogi były już zmęczone. W domu byliśmy o 15-tej, a na niebie zza chmur od pewnego czasu przebijało się słońce. Na szczęście tylko czasami lekko prószył śnieg i przyjemnie się spacerowało. Szkoda, że tak mało nas z KTK „KOMPAS” zdecydowało się na kolejny wypad w celu poznawania okolic Stalowej Woli .

Halina Rydzyk