Wokół Stalowej Woli – Grębów, Zapolednik
Puszcza Sandomierska

15.01.2012

„Wyjechaliśmy autobusem biłgorajskim jadącym do Krakowa o godz. 7:30 i wysiedliśmy w Grębowie na rynku w 5 osób. Przez 4 km godzinę szliśmy szosą do Zapolednika. W Nowym Grębowie zajrzeliśmy do parku przy pałacu w którym mieści się od 1970r. Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Niestety był zakaz wejścia. Właścicielami pałacu byli Dolańscy herbu Korab z rycerskiego stanu. Przybyli do Grębowa z Rusi Czerwonej na początku XVIIw., można przeczytać na stronie internetowej Grębowa. Obok ruiny z cegły po dawnej gorzelni. Most na Łęgu w Zapoledniku pozwolił nam dostać się między drzewa Puszczy Sandomierskiej. Z Kaziem i Ewą spotkaliśmy się na Wrotniej Górze 191,5m. Pozostałą trasę do Stalowej Woli pokonaliśmy wspólnie w 7 osób. Przeszliśmy 16km po śniegu przy temp. -2 stopni C. Cały czas z nieba padały białe płatki śniegu. W lesie wypłoszyliśmy tylko sarny. „

Grębów.

Jadąc autobusem do Grębowa widzieliśmy w Jamnicy powiększające się osiedle domków między sosenkami. Gmina Grębów szczyci się oddanym w Jamnicy w 1999r. salonem sprzedaży samochodów Peugeot, pięknie komponującym się z otoczeniem. Za mostem na Łęgu wjechaliśmy na obwodnicę- drogę wojewódzką Tarnobrzeg- Stalowa Wola, otwartą w październiku 2011r.. Dawna droga jest teraz jednokierunkowa i można nią jechać w kierunku od centrum Grębowa. Nasz autobus na rondzie wśród nieużytków i rozlewisk skręcił w lewo, by dojechać do ryneczku z przystankiem PKS. Bilet kosztował 8zł. Od dziś droższy o 1 zł.

Grębów jako wieś istnieje od 7 wieków. Znajduje się na lewym brzegu Łęgu. Jego nazwa pochodzi od starosłowiańskiego słowa „gręba” wzniesienie. Na wzgórku znajdującym się wśród moczarów i bagiennej puszczy ludność napływowa z Mazur, Wielkopolski osiedlała się budując Grębów. Wieś rozciąga się na takim podłużnym wale od wzniesienia Jaźwina 165m n.p.m. do figury św. Jana w Piaskach 164m n.p.m. Ziemie te już za Mieszka I wchodziły w skład państwa polskiego. Kazimierz Wielki uczynił z Grębowa osadę łowiecko- bartniczą. Pierwsza wzmianka o Grębowie z 1375r.. Wg Długosza w 1480r. Grębów w ¾ był własnością króla, a w pozostałej należał do Tarnowskich z Wielowsi, można wyczytać na stronie www.gminagrebów.republika.pl .

Z chwilą odłączenia się w 1515r. od parafii w Trześni powstała trzecia część wsi, tzw. plebańska. Zbudowano wtedy kaplicę pod wezwaniem św. Wojciecha. Pierwszymi osadnikami byli smolarze, bartnicy, łowcy, wypalacze rudy, o czym świadczą nazwy sąsiednich wiosek. Często tereny te odwiedzali królowie przybywając na łowy lub w drodze do sąsiedniego Sandomierza. Społeczność stanowili też jeńcy licznych wojen i najazdów, gdyż tereny te były świadkiem najazdów Tatarów, Szwedów, walki chłopów z wojskami austriackimi. W 1604r. w miejscu kapliczki zbudowano drewniany kościół, który się spalił po 160 latach. W 1770 stanął nowy drewniany. W 1912 rozpoczęto budowę murowanego i po jego ukończeniu w 1921r. rozebrano drewniany. Obecnie nad osadą góruje neogotycka, ceglana świątynia kościoła parafialnego pw. św. Wojciecha połączona z pięciokondygnacyjną wieżą wysoką na 42 metry. Ołtarz główny z drzewa dębowego wykonany w latach 40-tych ma obraz Matki Bożej Królowej Pokoju. Dwa boczne ołtarze z drzewa dębowego są z obrazami św. Wojciecha i św. Andrzeja Boboli. Kościół był odrestaurowany w latach 1991-1992.

Tarnobrzeskie Zagłębie Siarkowe dawało zatrudnienie, ale też zatruwało otoczenie i zmieniało wygląd terenu. Następowała degradacja gleby, niszczenie roślin, zmiana stosunków wodnych przy odkrywkowym wydobywaniu rudy siarkowej.  Znikła duża wieś Jeziórko, wysiedlono znaczną część Klonowego. Do 1964r. pobliska Kopalnia Siarki w Jeziórku dawała miejscowym zatrudnienie. Obecnie ludność utrzymuje się z rolnictwa i pracy w sektorze prywatnym. W 1975r. Grębów stał się stolicą gminy o obszarze 18628ha. W gminie dużo się inwestuje. Znikły strzechy, a w miejscu drewnianych chałup wyrosły piętrowe domy z czerwonej cegły otoczone efektownymi ogrodzeniami. Po upadku Kopalni Jeziórko tereny są rekultywowane, powstają tu lasy, łąki, oczka wodne. Zmienia się też centrum Grębowa. Rynek ma budowę ulicową, tj. rozchodzą się z niego drogi w pięciu kierunkach; Jamnica, Trześń, Tarnobrzeg, Wydrza, Krawce. Został niedawno wybrukowany kostką brukową. Jest nowocześnie oświetlony. Gustowne ławeczki otaczają mini-ratusz z blaszanym kogucikiem na dachu. Planuje się go wypełnić w przyszłości czterema zegarami, które będą pokazywać czas na cztery strony świata.

My obok orlika- boiska ruszyliśmy na południe w kierunku Krawców. Droga była śliska, wiał mroźny wiatr. Tylko pojedyncze samochody przejeżdżały od czasu do czasu. Zawiewało śniegiem i mroźnym wiatrem. Za nowymi domami często przypominającymi małe pałace, ciągnęły się łąki poprzecinane rowami. Po lewej w dali towarzyszył nam wał i koryto rzeki Łęg. W dali na horyzoncie ciemnozielony pas lasu Puszczy Sandomierskiej.

Nowy Grębów.

Na terenie Nowego Grębowa jest zespół parkowo- pałacowy z resztkami kompleksu gospodarczo- folwarcznego. Minęliśmy resztki zabudowań z czerwonej cegły w miejscu dawnej gorzelni i podeszliśmy do charakterystycznej murowanej bramy neogotyckiej widocznej z daleka. Mostek przerzucony nad kanałem prowadził do rozległego parku. Pałac murowany też w stylu neogotyckim został wybudowany na rzucie prostokąta. Ma cztery wieże na narożach. Od frontu mogliśmy zobaczyć taras, pod którym prowadzi główne wejście do pałacu. W elewacji ogrodowej są rozbudowane eliptyczne schody, ale zakaz wejścia uniemożliwił nam dokładne obejrzenie zabytku. Pałac ma 200 lat i był kilkakrotnie rozbudowywany i przebudowywany. W rozległym parku znajdują się dwa stawy. Od 1970r. znajduje się tu Ośrodek Szkolno- Wychowawczy z Internatem i Szkołą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Właściciele pałacu Dolańscy herbu Korab zaliczali się do rycerskiego stanu. Przybyli do Grębowa z Rusi Czerwonej na początku XVII wieku. Feliks Dolański właściciel Grębowa i gospodarstwa 1500ha nabył w 1867r. zamek w Baranowie Sandomierskim i wielkie obszary ziemi. Syn Feliksa, Henryk Dolański zakładał w okolicznych wioskach Kółka Rolnicze, Straż Pożarną i Ochronkę dla sierot. Oprócz gorzelni znajdowały się tu tartak, młyn i duże cegielnie. W czasie II wojny światowej siedziba ta dawała schronienie wielu uchodźcom. Schronienie znaleźli tu profesorowie Uniwersytetu Poznańskiego, oraz przybysze pozbawieni przez okupanta majątków i dworów. Ostatni Seweryn wprawnie sterował dobrami do października 1944r. Wywłaszczony przez władzę ludową kilka miesięcy spędził w więzieniu. Później zamieszkał w Warszawie z żoną i pracował w Departamencie Rolnictwa. Zmarł w 1979r. Razem z żoną spoczywają w kaplicy rodowej w Grębowie.

Na stronie www.grębów.com.pl można znaleźć i poczytać o nowych inwestycjach, minionych dniach i ludziach na stronach gazetki elektronicznej  pt. „Głos Gminy Grębów”.

Hrabia Seweryn Dolański urodził się 1888 r. w Grębowie, syn Henryka Dolańskiego. Miał siostrę Wandę. Ukończył Szkołę Realną w Krakowie i 3-letnie studia na wydziale leśnym w Hochschull fur Bondenkultur w Wiedniu w 1908 r. W roku 1908/9 był na studiach rolniczych we Wrocławiu, a w roku 1909/10 studiował na wydziale nauk społecznych w Wiedniu.

W 1914 r. spędził parę tygodni na karnawale w Krakowie i tam poznał Teresę Ponińską. Teresa była córką Adolfa i Zofii Czapskiej. Ślub brali 3 sierpnia 1920 r. w Kościelcu pod Inowrocławiem, na Kujawach. Po ślubie wyjechali do stolicy. W Warszawie spotkał się Seweryn Dolański, ze swoim znajomym generałem Tadeuszem Rozwadowskim, kierującym obroną Warszawy przed Rosjanami. W dniu 7 sierpnia 1920 r. przybyli do Grębowa. Teresa była zachwycona pięknem Grębowa. Lasy, dom, ogród, otoczenie od razu ujęło ją. Chociaż to był inny świat jak Kujawy i Wielkopolska, gdzie dotychczas żyła.

Byli bezdzietnym małżeństwem. W związku z reformą rolną przeprowadzoną przez PKWN, Seweryn Dolański udał się 23 września 1944 r. do Lublina, aby u samego źródła dowiedzieć się prawdy. Gdy się żegnał z ks. Stanisławem Śniatałą powiedział: „Bodaj wszystko już prędzej się skończyło, bo nie wytrzymam! Niechby już wzięli ziemię – dla mnie na grób jeszcze trzy łokcie zostaną! Ale nie przetrzymałbym gdyby mi wzięto dom, który budował mój pradziad, a ja miałbym sobie szukać przytułku pod obcym dachem!” – Łzy leciały mu jak groch: „Widzi ksiądz, jakim zdenerwowany, nie mogę się pohamować, tego dawniej nigdy nie było!”. (Dzienniki księdza Stanisława Śniatały, który w czasie okupacji przebywał u Państwa Dolańskich).

Komendantem i naczelnym komisarzem do przeprowadzenia parcelacji był Kobylarz zamieszkały w czasie okupacji w Wydrzy. W dniu 23 października 1944 r. Państwo Dolańscy zostali wyrzuceni z domu w Grębowie i przenieśli się do Warszawy.

„Głos Gminy Grębów” zachęca do przeczytania pamiętnika Seweryna DolańskiegoWspomnienia z długiego życia 1888 – 1972”. Maszynopis pamiętnika przekazała Krystyna Bąk, synowa profesora Stanisława Bąka, do Biblioteki Gminnej w Grębowie.”

Zapolednik.

Naprzeciwko parku, po drugiej stronie szosy stał niewielki kościółek. Bliżej mostu w Zapoledniku nowy budynek Filialnej  Szkoły Podstawowej. Skręciliśmy na wschód. Niedawno przejechał pług odgarniający śnieg i posypujący piaskiem śliską nawierzchnię. Ludzie szli na mszę pozdrawiając nas życzliwie. Między uschniętymi wiechciami nawłoci kanadyjskiej biegały spłoszone naszą obecnością bażanty. W dole płynęła brunatna woda Łęgu odbijając refleksy świetlne.

Przeszliśmy mostem na drugi brzeg. Kiedy przed laty jechałam tędy rowerem do Krawców prowadziła łąkami nadrzecznymi piaszczysta, pełna kolein droga. Teraz asfaltowa nawierzchnia odbijała na południe. Prowadzi ona obecnie dalej przez Kędzie aż na Burdze.  Przed jednym domkiem stały różne ludziki z blachy, wiatraczki i inne cudaki. Kilka arów dojrzałego słonecznika nie zebranego jesienią malowniczo brązowiało na tle opuszczonego domu. Posążki jeleni i krasnoludków przysypał śnieg w ogrodzie ze świerkami.

Puszcza Sandomierska.

Kończył się asfalt. W las prowadziła szeroka droga skręcająca na północ, my jednak poszliśmy na południe drogą przysypaną śniegiem. Opalona Góra 178,2m pozostała z lewej, gdy skręciliśmy w przecinkę na wschód. Minęliśmy szutrówkę prowadzącą od Jamnicy i zeszliśmy na odsłonięty teren. Słoneczko pięknie świeciło, że Marian ujęty urokiem miejsca nazbierał gałązek i rozpalił ognisko. Siedliśmy grzejąc się nim  i zajadając kanapki. Stasia wyciągnęła swoją filiżankę na herbatkę. Zadzwonił Kazio, że z Ewą idą od Stalowej Woli i chcą się z nami spotkać. Umówiliśmy się na Wrotniej Górze 191,5m i ruszyliśmy dalej pokonując kolejne górki i doliny. Pnie drzew pięknie były oklejone białym śniegiem, a na drodze tylko ślady dzikich zwierząt. Sypnęło znów śniegiem. W dali na drodze ujrzeliśmy grupkę jeleni. Łanie stanęły na drodze i przyglądały się nam zaciekawione. Za chwilę dostojnie zniknęły między drzewami. Gdy doszliśmy okazało się, że w pobliżu był karmnik z sianem. Trzymaliśmy się przecinki, która robiła się coraz bardziej dzika. Prowadziła nas tylko wąska ścieżka do grzbietu grani i dalej trzeba było zejść stromo w dół. Trochę zwątpiliśmy, ale wkrótce okazało się, że znów zaczyna się kolejne podejście. Kiedy tak wspinaliśmy się wzdłuż nowo posadzonych sosenek usłyszeliśmy Ewę. Czekali na nas przy betonowym słupku oznaczającym szczyt. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i już razem w 7 osób ruszyliśmy na północ w poszukiwaniu Panoramy. Znaleźliśmy się na grzbiecie z widokiem na czubki sosen, ale wieżowców w Stalowej Woli nie widać było. Albo drzewa urosły, albo trzeba pójść dalej. Więc ruszyliśmy stromo w dół między jagodzinami. Marian z Andrzejem próbowali objąć ponad 100-letnią sosnę. Szło się coraz trudniej i zdecydowaliśmy się opuścić wertepy. Idąc na wschód przełajem między sosnami doszliśmy do bitej drogi. Prowadziła po płaskim terenie wzdłuż góry. Kiedy doszliśmy do bitego traktu odbiliśmy w kierunku Stalowej Woli.

Na śniegu pojawiły się ślady pieszych. Pewnie przechodziła tędy grupka turystów z zaprzyjaźnionego ŁAZIK-a. Szukanie Panoramy pozostawiliśmy sobie na kolejny wypad. Ostatnio postanowiliśmy powrócić do wypadów w okolice naszego miasta. Wędrując po Polsce obserwujemy coraz więcej zmian też związanych z dotacjami z Unii Europejskiej. Warto w myśl idei „Cudze chwalicie swego nie znacie” PTTK Oddziału Sandomierz przypomnieć sobie dawne trasy, doszukać się śladów historii tych miejsc. Serię wycieczek z cyklu „Wokół Stalowej Woli” rozpoczęliśmy w 2011r. Są to wyprawy niedalekie, ale poza powiatem stalowowolskim. Tym razem wędrowaliśmy po sąsiednim powiecie tarnobrzeskim. Do Stalowej Woli doszliśmy o 14-tej zauroczeni Puszczą Sandomierską w zimowej szacie.

Halina Rydzyk