KORONA GÓR ŚWIĘTOKRZYSKICH
PIELGRZYMKOWY EPILOG

Zwieńczeniem i uhonorowaniem trudu włożonego w zaliczenie wszystkich 28 szczytów Korony Gór Świętokrzyskich jest przyznanie przez kielecki PTTK specjalnej odznaki. Uroczystość ich wręczanie odbywa się raz do roku, podczas wrześniowego Świętokrzyskiego Rajdu Pielgrzymkowego „Święty Krzyż”. Z naszej grupy, „Kompasu” Stalowa Wola i PTTK Sandomierz wymagania uprawniające do odznaki udało się wypełnić czterem osobom: Irenie Jabczyk, Robertowi Piotrowskiemu, Ewie Stanek, oraz Andrzejowi Kozickiemu.

Dlaczego akurat nam się udało? Wychodziliśmy ją (przemaszerowanych ponad 300 kilometrów!), w jakieś mierze dzięki wytrwałości, konsekwencji i samozaparciu. Ileż bowiem trzeba było mieć w sobie determinacji aby, podczas najpodlejszej z pogód, gdy deszcz ze śniegiem, przenikający do szpiku kości wiatr odstraszają od wyjścia z domu, przez cały dzień włóczyć się najgorszymi wertepami, taplać w błocku, „mierzyć” przepastność zasp. Autentycznie niektóre z wycieczek to były prawdziwe szkoły przetrwania i hartu ducha (żeby się przekonać, że nie ma w tym zbytniej przesady wystarczy poczytać naszą Kronikę Korony). Ale też nie bez znaczenia była zwykła przychylność losu - zdrowotna niedyspozycja, czy jakiś inny przypadek losowy i już wypadało się z wycieczki. A niektóre ze szczytów Korony są z tej kategorii, że dotarcie do nich stanowi nie lada wezwanie.

Tegoroczny, XII Rajd Pielgrzymkowy był rekordowy, wzięło w nim bowiem ponad 5000 osób. Rozpiętość wiekowa uczestników była imponująca – na Święty Krzyż zdążały osoby siedemdziesięcioletnie i starsze, 3 – 4 letnie maluchy, a nawet kilkumiesięczne oseski dźwigane przez rodziców w nosidełkach. Gros pielgrzymów stanowili uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów, harcerze. Na szlaku spotkaliśmy zastęp harcerzy, z których każdy do plecaka miał przytroczoną wiązkę chrustu, na wieczorne ognisko.

Do wyboru było jedna z 15 tras (pieczę na nich sprawowała setka przewodników PTTK). Najdłuższa trasa spod kieleckiej Katedry na Święty Krzyż wymagała przejścia ponad 35 kilometrów (dlatego nie bez racji została nazwana „Mocarną”). Ale był też krótkie odcinki z myślą o chorych, starszych, niepełnosprawnych.

My zdecydowaliśmy się na „Hutniczą” - z Nowej Słupi zielonym szlakiem na Kobylą Górę, a stamtąd „czerwonym” przez Trzciankę na Święty Krzyż. Oprócz czwórki „odznaczonych” naszą drużynę stanowiła Tamara Piotrowska (oczywiście z Tomkiem i Asią), oraz Jerzy Sapa i jego żona Anna

Dla nas zaprawionych w tylu rajdach przejście 12 kilometrów było relaksowym spacerkiem. Jedyny problem stanowiło to jak „przebić” się przez blisko 700 osób, które również wybrały „Hutniczą” trasę. Na szlaku tych kilkuset wędrowców rozciągnęło się w wydawałoby się nie mający końca wąż. To musiało robić wrażenie. Nasza grupka zamierzała trzymać się razem, ale ledwie wyruszyliśmy spod kościoła w Nowej Słupi, wszystko się dokumentnie wymieszało. Od Kobylej Góry zrobiło się jeszcze tłoczniej, dołączyli bowiem uczestnicy z innej trasy. W Trzciance, ten nieprzebrany tłum miał do przejścia ruchliwą drogę Nowa Słupia – Wola Jachowa. Poszło to w miarę sprawnie dzięki dwójce przewodników, którzy podjęli się sterowania ruchem.

Sama uroczystość wręczenia odznak Korony odbyła się przed kończącą Rajd mszą świętą. W uroczystej procesji poprzedzającej mszę, jechał, wiozący relikwie Krzyża Świętego, zrekonstruowany papamobile z pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1979r.

Andrzej Kozicki