Lipa (szlak pomarańczowy)

drogowskazy

20 luty 2011

„Lipa znajduje się w jednym z największych kompleksów leśnych w Polsce. Położenie  to sprawia, że są tu wspaniałe warunki do uprawiania turystyki pieszej i rowerowej. Urok lasów lipskich oraz różnorodność świata roślin i zwierząt  zadziwi niejednego miłośnika przyrody”.

Takie słowa można przeczytać w opisie mapy - „Lipskie szlaki turystyczne”, którą zakupiło część członków Kompasu.

Ponadto Polska Akademia Nauk badała w tych stronach właściwości lecznicze klimatu
i badania te potwierdziły bardzo dobrą jakość powietrza. Dodatkowo stwierdzono, że miejscowość ta leży na niezwykle cennych wodach leczniczych, które dają nadzieje na stworzenie w przyszłości kompleksów sanatoryjno–uzdrowiskowo-wypoczynkowych. Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Lipa-Zdrój wyznaczyło w tym tzw. „oceanie zdrowia” 5 szlaków turystycznych.

Na zebraniu klubowym prezes Klubu Irenka zaprosiła wszystkich chętnych na wspólną wyprawę w niedzielę 20.02.2011. Zgłosiło się 3 kierowców. Na zbiórce okazało się, że uczestników wyprawy było mniej niż spodziewaliśmy się (10 osób), więc zabraliśmy się dwoma samochodami trzeci został przy Centrum na miejscu zbiórki. Drogi były przejezdne (o tej porze roku różnie to bywa), więc bez problemów dotarliśmy do Lipy na parking „Pod Dębami”, skąd rozpoczynaliśmy marsz. Na wędrówkę wybraliśmy szlak pomarańczowy o długości 10,5km, który zaczynał i kończył się w Lipie.

I pomimo iż obrany przez nas szlak nie należy do najbardziej spektakularnych- wydmy porośnięte lasem sosnowym, kapliczki i leśne polanki- jednak jest miły dla oka i jak wspomniano w powyższym tekście, trzeba się zgodzić, że teren ten został wprost stworzony do turystyki pieszej.

Początkowo szlak prowadził wzdłuż jezdni, takie odcinki są najmniej atrakcyjne ale humory nam dopisywały, dyskutując dotarliśmy do lasu. Tu przywitała nas niespodzianka, okazało się bowiem, że na dróżce pod drobną warstwą śniegu była zamarznięta woda tworząc ślizgawki. Należało więc iść bardzo ostrożnie najlepiej bokiem ścieżki, aby upadając nie uszkodzić sobie pewniej części ciała.

foto2 foto3

Napotykały nas także inne utrudnienia w postaci powalonych pni drzew, które należało omijać oraz niezamarzniętej wody na którą szczególnie należało uważać ponieważ kąpiel w zimie przy ujemnych temperaturach nie należy do przyjemności. Omijając te przeszkody wspominaliśmy nasze przygody z innych wypraw kiedy wpadaliśmy w zaspy z których ciężko było nam się wydostać lub w strumyki mocząc nogi.

Obrany szlak nie należy do najdłuższych więc czasu mieliśmy sporo, szliśmy wolniutko po drodze robiąc przerwy na posiłki. Oczywiście nie mogło odbyć się bez ogniska i pieczonych kiełbasek co jest stałym punktem naszych wypraw. Nie zabrakło także słynnych ogórków, kiszonych specjalnie na wyprawy w plastikowych butelkach przez Irenkę, które są wyśmienite oraz ciasta upieczonego przez Anię.

foto4foto5

Na szlaku natknęliśmy się na trzy małe kapliczki na drzewach. To nieodłączny element polskiego krajobrazu. Przypominają nam o Bożej obecności , o pobożności ludzi. Kapliczki bywają różne, mogą być skromne i bogate, małe i duże, a także zniszczone i zapomniane, jednak wszystkie są bardzo piękne i tajemnicze. Z każdą z nich wiąże się jakaś historia, często szczególne wydarzenie. Lubię je spotykać, szkoda tylko że tak mało o nich wiemy o ich fundatorach, motywach postawienia.

Nie przepadam natomiast za ambonami myśliwskimi, a taką mieliśmy okazje zobaczyć na naszym szlaku. Jednak nie zawsze muszą nam się kojarzyć tylko i wyłącznie z polowaniem na zwierzynę. Pełnią one także inną funkcję, dzięki nim można niezauważenie wtopić się w świat dzikich zwierząt i z ukrycia obserwować ich zachowanie.  Robert wdrapał się na parę schodków tej budowli, żebyśmy mogli ocenić jej wysokość i po dogłębnej analizie stwierdziliśmy, że ambona ma wysokość około sześciu Robertów.

foto6foto7

Ostatni odcinek naszej wędrówki prowadził wzdłuż torów kolejowych. Minęliśmy szynobus jadący do Stalowej Woli. Ale nas w tym dniu ten środek lokomocji nie interesował, mieliśmy bowiem własne pojazdy po które na parking poszli dwaj kierowcy Kazik i Jurek, a pozostała część turystycznie zakręconej grupy czekała na nich niedaleko dworca.
Podsumowując, warto było wybrać się na spacer do lasu, spędzić miło czas w towarzystwie ludzi z Kompasu, pooddychać świeżym powietrzem oraz popracować trochę nad kondycją. Ponieważ miejscowość  ta znajduje się niedaleko Stalowej Woli postanowiliśmy częściej w te strony zaglądać.

Ewa Idziniak