Zimowe ostatki, czyli Korona po raz trzynasty Trzynasta wyprawa po Koronę Gór Świętokrzyskich, zaprowadziła nas na Płaskowyż Suchedniowski. Mimo, że to już połowa marca i co więksi optymiści wypatrywali pierwszego bociana, nasza eskapada odbywała się w jeszcze pełnej zimowej scenerii i w takich też warunkach przyszło nam maszerować. Być może „trzynastka” i mało zachęcające do spacerów prognozy pogody spowodowały, że na Płaskowyż Suchedniowski pojechało nas ledwie kilkanaście osób (najmniej liczna wycieczka z dotychczasowych Koron). Kiedy przed Zalezianką wjechaliśmy do lasu jawił się nam iście baśniowy krajobraz – świerki, jodły obsypane śnieżnym puchem. Ale jak ruszyliśmy na szlak, tak bajkowo już nie było – przyszło nam bowiem maszerować pod porywisty wiatr, który dosłownie zrywał kaptury z głów. A przy tym należało patrzeć pod nogi, aby nie stopić nóg w rozlewiskach na wpół rozpuszczonej śnieżnej breji. Śnieg i błoto miały charakterystyczny rudawy odcień – to „sprawka” powszechnej w tym obszarze czerwonawej glinki. To wielce ceniony minerał służący do wyrobu ogniotrwałej ceramiki. Nasza marszruta początkowo wiodła z Zalezianki czerwonym szlakiem na Osieczyńską Górę (zaliczaną do Korony), stamtąd zaś leśnym duktem do szlaku czarnego i Lasu Kruk. W sumie niby tylko kilkanaście kilometrów, ale jak się później okazało niezwykle wyczerpującego marszu. O podejźronie, pełniku i Hubalu Kiełbasa nie całkiem jałowcowa W końcu docieramy do Lasu Kruk, gdzie zaplanowane mieliśmy ognisko. Tylko jak rozpalić ogień z mokrych gałęzi i śniegu? Jakoś jednak udało się nam rozniecić mikry ogienek z jedliny. Kiełbasa szybciej na nim stygła niż się rozgrzewała, ale za to była mocno osmalona żywicą. W smaku jałowcowa to raczej nie była, ale nikt nie wybrzydzał. Na historycznym Kruku (biwakował tu Hubal kiedy ze swoim oddziałem przekradał się w spalskie lasy) odbyła się uroczystość uhonorowania Ewy Stanek brązową odznaką OTP i odznaką turysty seniora, a Roberta Piotrowskiego odznaką „Za wytrwałość w turystyce pieszej”. Natomiast Marian Idziniak został przyjęty w poczet członków PTTK. Z Kruka do Suchedniowa mieliśmy do pokonania jeszcze kilka kilometrów. Sypki śnieg, poprzedzielany na warstwy zlodowaciałymi taflami, powodował, że w każdy krok trzeba było włożyć sporo wysiłku. Coraz mocniej dawało o sobie znać zmęczenie siedmiogodzinnym marszem. Miasto zrodzone z żelaza W XVIII wieku biskup Andrzej Załuski wybudował w Suchedniowie wielki piec, oraz blacharnię. Po rozbiorach, władze carskie umieściły w Suchedniowie zarząd przemysłu Zagłębia Staropolskiego (w tym produkcji pocisków artyleryjskich). Na początku XX wieku Ludwik Sztarke zmodernizował suchedniowskie kuźnice. Tyle, że kilkadziesiąt wcześniej, wraz z powstaniem styczniowym zaczął się upadek Suchedniowa. Stąd wyszedł oddział 400 ludzi dowodzonych przez braci Dawidowiczów, mający zaatakować Bodzentyn. W odwecie wojska carskie spaliły część Suchedniowa. Podczas drugiej wojny w fabryce Tańskich produkowany był legendarny „sten” Ze znanych postaci z Suchedniowem związany był Stanisław Staszic (nadzorował opracowanie planu miasteczka) i Gustaw Herling-Grudziński, mieszkający tu w latach 1919-1039. Jeszcze tylko krótki spacer po Suchedniowie, wsiadamy do autobusu i ruszamy w drogę powrotną. Kozicki Andrzej |