Korona Gór Świętokrzyskich
Kadzielnia - Karczówka 319m - Białogon - Patrol 388m
- Rezerwat „ Biesak-Białogon”

13 grudzień 2009

Wróciliśmy na Pasmo Zgórskie za dnia.

Pasmo zgórskie pamiętają nasi koledzy z rajdu nocnego. Dała im wtedy w kość przeprawa przez nie w ciemnościach. Rowerzyści na stronie internetowej też narzekają na stromy wjazd od Słowika i niebezpieczny zjazd czerwonym szlakiem. Nas ta góra porośnięta bukami o tej jesiennej porze, gdy gałęzie pozbawione liści odsłoniły jej uroki, wprawiła w luzacką ekstazę. Nawet jeżdżący na quadach młodzieńcy nie mogli zepsuć nam humoru.

foto01

Trudno namówić na wędrówki późną jesienią, nawet wtedy, gdy jeszcze nie ma śniegu i 16-to stopniowego mrozu, tak jak tydzień później. Tradycyjnie po 7-ej wyjechaliśmy ze Stalowej Woli i w Sandomierzu zabraliśmy pozostałych chętnych do odkrywania Gór Świętokrzyskich. Razem uzbierało się nas 36 osób. W Kielcach byliśmy przed czasem, więc Marek zaprowadził nas na punkt widokowy Kadzielni w południowej części miasta.

foto02 foto03

Rezerwat Geologiczny Kadzielnia zajmuje 0,6ha i znajduje się na terenie nieczynnego kamieniołomu. Z dawnego wzgórza wapiennego, z którego wydobywano wapień budowlany od XVIII wieku , pozostała na środku wyrobiska „Skałka Geologów”.
W 1770 z inicjatywy biskupa Kajetana Sołtyka powstał tu pierwszy piec do wypalania wapna. Eksploatację zakończono w 1962r z powstaniem rezerwatu. Unikalny profil skał dewonu górnego w Kadzielni znany jest w Polsce. W samym rezerwacie „Skałka Geologów” zlokalizowano blisko 15 jaskiń, gdy w całym wyrobisku 27. Najdłuższe z nich to Szczelina 180m i Wschodnia 110m. Przy Jaskini Prochownia można podziwiać powierzchnię uskoku z czytelnymi objawami wietrzenia krasowego. Wyjątkowo licznie występują tu mniejsze kawerny, pustki, kominy, kotły i leje krasowe. Czerwone zabarwienie skały zawdzięczają związkom żelaza. Wapień kadzielański- to skała organiczna, przy której powstaniu decydujący udział miały organizmy żywe. Na podstawie szczątków koralowców, mszywiołów i stromatoporoidów przyjmuje się, że tworzył się w dość płytkim zbiorniku morskim. Wyżej w profilu ostańca występują wapienie ziarniste, margle i łupki. W 1971 roku wybudowano tu amfiteatr. Mogliśmy zobaczyć, że aktualnie jest przebudowywany. Górował nad nim pomnik.
Mimo lodowatego wiatru, na dnie wyrobiska znajdowali się ludzie, a nawet wspinali po pionowych skałach. Malowniczo wyglądało Jezioro Szmaragdowe na tle wieżowców. Jest to jedno z najbardziej ulubionych miejsc wypoczynkowych mieszkańców Kielc. W dali widoczna była Karczówka 319m, wzniesienie w Paśmie Kadzielniańskim, w większej części zbudowane z wapieni dewońskich. U jego podnóża znajdują się wychodnie zlepieńców cechsztyńskich. Wydobywano z niego wapień i rudy ołowiu.

foto04 foto05

Podjechaliśmy autobusem do ulicy Karczówkowskiej. Alejką obok kapliczek wspięliśmy się na kopulasty szczyt, z którego widać Kielce w dole i pasma Gór Świętokrzyskich. Zbocza Karczówki porośnięte są starodrzewiem sosnowym o wieku 150 lat, a nawet 180 lat. Na stokach południowym i zachodnim znajdują się ślady starych kopalń galeny (ołowianki) z XV- XVII wieku; szyby, rowy poeksploatacyjne, szczeliny. Znajduje się tu Kościół pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza i klasztor. Fundatorem był biskup krakowski Marcin Szyszkowski. Obiekt ten powstał jako podzięka za ominięcie Kielc przez zarazę w 1622r. Zespół klasztorny został wzniesiony w latach 1624-1631 w stylu późnorenesansowo- wczesnobarokowym. 1631r. – Biskup – fundator oddaje świątynię zakonowi bernardynów, dla których buduje klasztor, który służył także jako ustronie rekolekcyjne dla duchownych zakonnych i diecezjalnych. Zakon bernardynów został rozwiązany przez władze carskie w 1864r po powstaniu. Od 1957 roku gospodarzami są tu księża Pallotyni. Klasztor wieńczą barokowe wieże i sygnaturki pokryte blachą miedzianą. Do wnętrza prowadzą barokowe schody z czerwonego i szarego piaskowca wydobywanego na kielecczyźnie. Po mszy mogliśmy obejrzeć wnętrze kościoła. Przy nawie od południowej strony w latach 1901-1907 wzniesiono kaplicę św. Antoniego. Od strony wschodniej nawa przedzielona jest poprzecznym przedsionkiem, przy którym znajduje się kaplica św. Barbary. Wnętrze kościoła jest bardzo skromne. W kościele znajdują się cztery ołtarze, piąty natomiast umieszczony jest w kaplicy św. Barbary. Ołtarz główny w prezbiterium wykonany jest z chęcińskiego brunatnego marmuru w stylu wczesnego baroku. W centralnej części jest widoczny, zakończony półkoliście obraz św. Karola Boromeusza. Przedstawia on świętego z profilu, klęczącego ze złożonymi rękami nad chorym, który przypomina postać Chrystusa zdjętego z krzyża. Święty ubrany jest w purpurowy kardynalski strój. Chory spoczywa na prześcieradle, które podtrzymuje stojący opodal aniołek. Piąty ołtarz znajduje się w kaplicy św. Barbary. Wykonany został z drewna polichromowanego w drugiej połowie XVIII w. W zwieńczeniu ołtarza znajduje się obraz św. Anny Samotrzeciej, przedstawiający Chrystusa z czerwoną różą w dłoni. Rokokowy posąg świętej wykonany został z samorodka rudy ołowiu- galeny. Marek opowiadał nam, jak to Hilaremu Mali przyśnili się trzej jeźdźcy i zaczął szukać samorodków. Po roku szukania znalazł dwie, kiedy już dopadła go straszna bieda. Wzbogacił się i zbudował trzy posągi. W Kielcach jest figura NMP, w Borkowicach - Św. Antoniego. Zachęcał nas do szukania trzeciej, tylko że ja trafiłam na informację, że znalazł trzy galeny. Do zwiedzania wieży nie było warunków. Na korytarzu przy wejściu do klasztoru znajduje się obraz przedstawiający złupienie klasztoru przez wojska szwedzkie w 1655 roku. W północnej części wzgórza jest pomnik i zbiorowa mogiła powstańców styczniowych z 1863r. Czerwony szlak prowadzi stąd do Chęcin przez Brusznię 310m, Białogon i Patrol 338m. Jeszcze na Karczówce Robert wręczył Karolowi odznakę „Turysty Seniora”, a że dzień był krótki, to skróciliśmy trasę podjeżdżając autokarem do Białogonu. Dalej mieliśmy iść pieszo czerwonym szlakiem, bo autokar odjechał, by później niebieskim zejść do Trupienia nad rzeką Bobrza, koło Słowika. Nazwa Karczówka wzięła się z wykarczowania szczytu wzgórza pod budowę klasztoru. Białogon jest częścią Kielc i jego początki biorą się z I połowy XVII wieku. Legenda mówi, że wędrowcy zatrzymywali się nad brzegiem przepływającej tu rzeki Bobrzy- prowadził tędy szlak kupiecki. W jej wodach widywano dziwne białe ogony. Nie wiedziano, że to słońce odbija się w sierści licznie żyjących w rzece bobrów. Okrzyknięto to miejsce jako słynące z białych ogonów. Osadę nazwano Białymi Ogonami, następnie Białoogoni, a teraz jest Białogon. Franciszek i Piotr Koniecki wznieśli tu pierwsze huty miedzi i ołowiu w XVII wieku. W 1814- 17 z inicjatywy Stanisława Staszica wybudowano hutę „Aleksandra”, w której pozyskiwano miedź, bito srebrne monety, produkowano wyroby ogólnego użytku. Stanisław Staszic remontował stare domy biedaków. Na rynku znajduje się jego pomnik pomalowany na czarno. Marek zapewniał, że rzeka Bobrza jest najpracowitszą z rzek. Hutę przekształcono w fabrykę, w której koła maszynerii napędzały spiętrzone wody rzeki. Obecnie od 1966r., nad jej uregulowanymi brzegami, stoi Kielecka Fabryka Pomp „Białogon”. Przy rynku znajduje się drewniany kościółek, który został wybudowany w stylu zakopiańskim w 1917-18r .Witkiewicz chciał upowszechnić styl zakopiański w całej Polsce.

foto06 foto07

Czerwony szlak odbił między domki. Jakaś rozwalająca się chata strzechą kryta i zakręt. Kilka osób zahaczyło o wiejski sklepik. Pod torami tunelem doszliśmy na skraj lasu z parcelami ukrytymi za wysokimi płotami. Na drzewach bliźniacze domki lęgowe ptaków. Otoczyły nas drzewa i krzaki, a dróżka zeszła na dno błotnistego jaru. Trzeba było poczekać i mogliśmy nareszcie podjeść kanapki. Dalsza droga prowadziła bukowym lasem, wzdłuż źródełka, ciągle pod górę. Na bukowych liściach przyprószonych śniegiem widzieliśmy ślady quadów. Szliśmy szlakiem Sylwestra Kowalczewskiego 1902-1975, patrioty i działacza PTK, PTTK, o czym informowała tabliczka na szczycie. Na drzewach prowadziły nas białe paski. Podobno znaki są odnawiane. Podobnie mieliśmy na zejściowym niebieskim. Zdobyliśmy wzniesienie i znalazł się Karol z resztą grupy przy małym ognisku. Dobrze było się ogrzać i upiec kiełbaski. Ania częstowała czekoladkami, były też pyszne rogaliki, chociaż trochę przypalone. Wśród liści można było znaleźć zaschnięte kwiatostany storczyków. Byliśmy pod urokiem otaczających nas wzgórz porośniętych młodymi buczkami. Odczuwaliśmy błogi spokój płynący z nich. Był czas na wpisy do książeczek zdobywców Korony Gór Świętokrzyskich. Jurek podzielił się opłatkiem z tymi, którzy tradycyjnie nie spotkają się z nami w środę. Irenka zachęcała do kolędowania w pierwszą środę Nowego 2010 Roku w naszej siedzibie w Stalowej Woli. A Marek obiecywał, że czeka nas jeszcze wiele ciekawych tras na tych szczytach Gór Świętokrzyskich i Wzgórzach.

foto08 foto09

Tymczasem okazało się, że prawdziwy szczyt Patrol 388m wg mapy Roberta był kilkadziesiąt metrów dalej. Na razie wykarczowano na nim drzewka, i przydałoby się oznakowanie, takie jakie spotykałam w Beskidzie Małym za Wadowicami. Prosta droga zachęcała do szybkiego marszu. W kolejnym obniżeniu spotkaliśmy metalowy krzyż z napisem „Jestem tu cicho”. Te lasy pewnie malowniczo rozkwitają na wiosnę. Wartałoby tu wrócić. Kolejny szczyt uwieńczony słupem wysokiego napięcia umożliwił ponowne spojrzenie na niedalekie Kielce. Zejście zrobiło się wyjątkowo strome. Schodzenie zakosami trochę ułatwiało marsz. Wkrótce za szosą ujrzałam wijącą się wśród drzew rzeczkę Bobrzę, a z prawej malownicze zbocze wzniesienia. Dochodziliśmy do Trupienia. Marek opowiadał, że gdy Szwedzi wybrali się pod Chęciny i wracali z łupami, miejscowi ich zaatakowali i wybili, a tylko jednemu udało się uciec. Wrócił z odsieczą szwedzką, ale okoliczni mieszkańcy wytłukli całe towarzystwo i trupy płynęły rzeką. Stąd nazwa. Za mostem czekał autobus. Przez przejazd kolejowy podjechaliśmy do Rezerwatu Biesak- Białogon. Słońce zaszło, Marek poganiał, a my musieliśmy wejść w mrok lasu sosnowo- jodłowego.

foto10 foto11

foto12

foto13

Jest to najmniejszy, geologiczny rezerwat w południowo- zachodniej części miasta. Jego powierzchnia 13,08ha, w tym 9ha to park leśny. Przed wojną był tu tor wyścigów konnych. Piaszczystą drogą doszliśmy do niewielkiego jeziorka pokrytego białą skorupą lodu. Powstało ono w wyniku zalania dawnego kamieniołomu piaskowców kwarcytowych. Skałki w otaczających go wąwozach, to odsłonięte piaskowce i mułowce. Za ciemno, by odkrywać nowe przejścia, do czego kusił Robert. I tak zdążyliśmy zachwycić się powykręcanymi konarami rosnących tu drzew. W autobusie zmęczeni, dotlenieni zasnęliśmy, by obudzić się przed Sandomierzem. Od Opatowa sypało śniegiem. Przyszła zima rano i do Stalowej Woli.

foto14 foto15

Halina Rydzyk