Beskid Niski

Komańcza- Kamień 717m- Tokarnia 778m- Wisłok Wielki
Moszczaniec- Jasiel- Kanasiówka 823m- Pasika 848m- Wisłok Wielki

26-28 czerwiec 2009 9

Wędrówki w Krainie Błota.

Znów nasze spotkanie z Beskidem Niskim łączyło się z wędrówkami po błotnistych drogach rozjeżdżonych przez pojazdy zwożące drzewa ścięte w wyższych partiach gór. Czekały na nas góry nie za wysokie z długimi podejściami, a na dodatek rozpoczął się w kraju lipiec z podtopieniami związanymi z gwałtownymi burzami letnimi. Bezpiecznie dojechaliśmy do Wisłoka Wielkiego przez Rzeszów i Rymanów Zdrój. Po rozlokowaniu się w pokojach kilkunastoosobowych z piętrowymi łóżkami mogliśmy wyjść przed szkolny budynek, w którym nocowaliśmy i obserwować kolejną ulewę, gdy wody opadowe nie mieszcząc się w rynnie, tworzyły malowniczy wodospad spływający z wysokiego dachu.
1 dzień. Na nasze szczęście do rana  się przejaśniło. Lekka mżawka sprawiła, że niektórzy postanowili pozostać bliżej asfaltu i z Komańczy wracać wzdłuż rzeki Barbarki, a później Wisłoka. Po drodze zwiedzali atrakcje miejscowe zaczynając od Klasztoru Sióstr Nazaretanek, gdzie 29.X.1955r. przywieziono Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego. Był to czwarty etap jego internowania. Teraz od wiaduktu prowadzi szutrówką „Dróżka Prymasa Tysiąclecia...” z wyrzeźbionymi na blokach kamiennych Jasnogórskimi Ślubami Narodu.
Zajrzeliśmy do kapliczki Matki Boskiej w Komańczy, stojącej w miejscu znanym z cudów.
Schronisko PTTK Podkowiata stało tak jak w 1992roku, gdy byłam tu ostatnio z Jędrusiem i Łazikami. Wewnątrz znajduje się dużo rzeźb na ścianach. Wczorajszą ulewę odczuliśmy wchodząc w Las Telehiwki. Drogi z kałużami i błotem trzeba było pokonywać ostrożnie szukając suchszych miejsc. Spotykaliśmy kwitnące białe storczyki, ale dopiero po wyjściu na Hruń 677m mogliśmy podziwiać kolorowe kwiaty łąkowe.

beskid niski1
beskid niski2

 

Im wyżej wchodziliśmy na grzbiet Walahowskiego Wierchu 666m tym rozleglejsze były widoki na okoliczne dalekie, niewysokie góry porośnięte lasami. Zachwyceni szliśmy wąską ścieżką w trawie po pas. Na szczycie góry ujrzeliśmy ustawione w rządki bele zbitego siana. Spory zapas. (Przypomniał mi się, gdy po powrocie gospodarz w Zawadzie martwił się, czym wykarmi zwierzęta, bo wszystko zabrała powódź.) Siano było stare i bardzo mokre, a nasi koledzy na nim wyglądali jak na skalnym szczycie. Nareszcie mogliśmy odpocząć ciesząc się, że chmury odpłynęły i słonko mocno grzeje. Dalej szlak zbiegał w dół, ale my jeszcze poszliśmy łąką, by odbić w prawo. Coraz więcej krzaków i weszliśmy w zadrzewioną dolinkę Fajtyskę. Minęliśmy w pędzie jakiś strumyk, coraz więcej kamieni na drodze i w końcu piękne skały wychodni Kamień 717m. W cieniu drzew miło posiedzieć.

beskid niski3
beskid niski4

 

Czekało nas kolejne zejście i podejście na Przełęcz pod Tokarnią. Widzieliśmy szczyt Tokarni z masztem przed sobą, gdy minęliśmy kapliczkę z ostatnimi kałużami błota. Przed nami łąki i zejście nimi z widokiem po prawej na wyciąg narciarski Karlików.
Nareszcie mogliśmy chwilę iść wygodną szutrówką, w potoku przemyć ubłocone buty i znów szlak skręcał w łąkę. Nikt tędy nie szedł przed nami. Daleko od drogi widzieliśmy dorodne, kwitnące na biało barszcze, które kiedyś poparzyły Irenkę. Odważnie weszliśmy w wysokie trawy podziwiając coraz rozleglejsze widoki na góry wokół. Zmęczeni odpoczęliśmy na skraju zagajnika, by później przedzierać się między gęstymi gałęziami. W końcu twarda dróżka i widok na wieżę telefonii komórkowej. Dotarliśmy na Tokarnię 778m. Mogliśmy posiedzieć mając w dole Bukowsko. Słoneczko grzało, ale czekała jeszcze daleka droga. Teraz szliśmy grzbietem podziwiając fioletowe storczyki, kwiaty dzwoneczka skupionego i kozibrodu łąkowego. Lekko schodziło się grzbietem do skrzyżowania dróg. Kolejne skrzyżowanie wprowadziło lekki zamęt. Jakaś ścieżka dydaktyczna prowadziła dalej grzbietem, ale Robert upierał się, że żółty szlak powinien iść w dół.

beskid niski5
beskid niski6

 

Zgubiliśmy szlak i nie mogliśmy go znaleść! Wiele dróg, a my musimy się śpieszyć. Na azymut byle w dół. Minęliśmy jakieś ule i weszliśmy w jar wzdłuż strumyka. Wierzyliśmy, że dojdziemy idąc po wysokich zaroślach łączki podmokłej, zeszłorocznych liściach, wśród paproci. Zaczęło padać. Szukamy wyższych miejsc i jakaś droga nareszcie. Wiemy, że prowadzi w przeciwnym kierunku, ale musimy wyjść z bezdroża. Znów te same ule i przy sąsiedniej drodze zobaczyliśmy nareszcie żółte znaki szlaku. Straciliśmy godzinę, zaczęło lać, a my w wysokiej trawie zbiegaliśmy przecinką w dół. Irenka da nam popalić jak dotrzemy na obiad. Tymczasem grzmi, a szlak odbija na błotnistą drogę. Strumienie płyną, błoto coraz rzadsze. W końcu rozlewisko zmusza nas w wejście między jeżyny. Z trudem znaleźliśmy suchsze przejście i dalej to tylko ostrożne stawianie nóg na granicy między błotnistą mazią, a mokrą trawą z ukrytym rowem pełnym wody. Dobrze, że trochę mniej pada, bo trzeba bardzo uważać. Bokiem mijamy kolejne głębokie jary, którymi płyną kolejne dopływy Wisłoka.

beskid niski7
beskid niski8

 

Dopiero na szutrówce prowadzącej do cerkwi czekamy na końcówkę, gdy przód już wzywa bus.  Nogi bolały po utrzymywaniu pionu na śliskim błocie, ale nareszcie przestało padać. Przeszliśmy 18km. Z godzinnym opóźnieniem zameldowaliśmy się o godz. 19-tej na obiedzie. Był ciepły dzięki komunikacji przez telefony komórkowe.
2 dzień. Długo rozważaliśmy, czy realizować plan. Te błotniste drogi zwalniały tempo marszu. Znów czekało na przejście 17km. Moszczaniec- dawny PGR przywitał nas słoneczną pogodą. Początek przejście asfaltową drogą nie wyglądał źle. Dopiero za leśniczówką ujrzeliśmy stogi drewna i rozjeżdżone błotko. Nasza ósemka weszła na szeroką drogę miękką od deszczu z głębokimi bruzdami. Irenka poprowadziła zielonym szlakiem i podobno na początku było niełatwo. My skakaliśmy po bruzdach ciesząc się, że utrzymują nasz ciężar. Dużo lepiej niż wczoraj. Można wejść w las i przedzierać się stąpając po zeszłorocznych liściach. Nawet nie zauważyliśmy jak nasza droga poszła w lewo, a my idąc na wycinką utknęliśmy na szczycie góry. Robert widząc naszą wiarę w przygodę, wyciągnął mapę i kompas. Ruszyliśmy na południe między gałęziami z wycinki doszliśmy do ogołoconej góry ze starymi drzewami. Było niesamowicie dziko. Dopiero po godzinie jakaś ścieżka ledwo widoczna sprowadziła nas w dolinkę i tu głębokim śladami traktora, wśród jagodzin i jeżyn przedzieraliśmy się aż do łąk. Dotarliśmy do Jasiela o odpoczęliśmy nad malowniczą Jasiołką. Wyszliśmy w miejscu, gdzie zakręcał niebieski szlak i tu znalazł nas Tadzio. Słoneczko rozleniwiało. Robiliśmy malownicze zdjęcia z mostkiem w tle. Słuchaliśmy wykładu Roberta o krwawej historii tego malowniczego miejsca.

beskid niski9
beskid niski10

 

Szliśmy piękną dolinką do cmentarza dawnego i dalej wzdłuż Jasiołki. Wokół łąki i dalekie wzgórza. Resztki budynków i mostek. Wygodna szutrówka zaprowadziła nas do kolejnego pomnika poświęconego kurierom beskidzkim w latach 1939-44.
Minęli nas turyści z Gdańska, którzy nocowali na polu namiotowym, przy jeziorku i kolejnym pomniku.  Żar w ognisku jeszcze dymił. Nas czekało łagodne podejście na Kanasiówkę 823m. Wygodnie szło się do szlaku granicznego, bo tu znów bywało mokro, ale za to mogliśmy od czasu do czasu podziwiać słowackie szczyty gór.

beskid niski11
beskid niski12

 

Dwie tabliczki opowiadały o miejscu skąd wypływają źródła;

  1. Jasiołka 76km, zasila Wisłokę i Wisłę.
  2. Wisłok 205km, zasila San i Wisłę.

Liściku od grupy Irenki nie znaleźliśmy, ale mieliśmy dobry czas. Poszliśmy na szczyt Pasiki 848m, ale na wieżę nieliczni zdecydowali się wejść. Tylko pół godziny w bok i trzeba było wracać już w deszczu. Postraszyło i żółtym szlakiem zbiegaliśmy znów przy słoneczku. Czarna chmura gdzieś pogrzmiewała z boku, a tu piękne drzewa, paprocie, dolinki i wąska ścieżka. Dopiero jak zeszliśmy niżej rozpadało się na dobre i znów czekała droga pełna błota i wysokich, rozjeżdżonych bruzd. Mieliśmy już wprawę i lekko pokonywaliśmy przeszkody kryjąc się pod parasolami i w płaszczach przeciwdeszczowych. Słonko wyjrzało, gdy wyszliśmy na łąki, a białe chmury tworzyły fantastyczne wzory na błękitnym niebie. Bus znów po nas podjechał. Obiad był tym razem przyśpieszony i zdążyliśmy jeszcze zajrzeć do cerkwi w Wisłoku Wielkim.

beskid niski13
beskid niski14

 

Drewniana cerkiew z połowy XIX w. greckokatolicka p.w. św. Onufrego, obecnie kościół parafialny rzymskokatolicki. Zostawiliśmy swoją naklejkę w Księdze Gości i wysłuchaliśmy historii tej budowli ciekawie opowiedzianej przez miejscowego księdza.
Wesoło wspominaliśmy widoki i przygody wracając do Stalowej Woli.
Co znowu Robert wymyśli?

Halina Rydzyk